Patrzyłem na nią nadal, swoimi czarnymi ślepiami. Drżałem ze złości, która rozsadzała mnie od środka. Jak ja się w to w ogóle pakowałem?
Nie próbowałem się wychylać?! Ona sobie chyba kpi! Eh... Spróbowałem powstrzymać wściekłość. Zrobiłem krok w jej stronę, już trochę spokojniejszy. Wiedziałem, że mnie nie kocha... A może to ja chciałem tak myśleć?
- Chce się pożegnać.... Czemu mi to utrudniasz? - spytałem, Pora zakończyć to wszystko, odejść dopóki nie jest za późno. Co ja gadam?! Już jest za późno - Nie chcę już Twojej miłości. - powiedziałem, modląc się w duchu (oczywiście przenośnia, demonowi nie wypada się modlić) by nie było widać, że mam zaszklone oczy - Nie chcę czuć Twojego dotyku. Nie chcę słyszeć Twojego głosu. Nie chcę słyszeć Twojego bicia serca. Nie chcę Cię nawet widzieć, Katherino. Wiesz czemu? Bo to wszystko mi przypomina, że już nigdy nie będziesz moim małym kociakiem. Więc... żegnaj...cie - dodałem po chwili, patrząc na jej brzuch. Być może chociaż troszeczkę mnie jest w tym dziecku.
(Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz