Warto było zaryzykować. Dostałem więcej niż mógłbym tego oczekiwać, jednak mniej niżbym pragnął. Kocham to dziecko, ale ta ciąża mnie jakoś tak zaczęła irytować. Ciekawe czemu. Co prawda nie byłem pewien, czy coś to w ogóle przeszkadza (z anatomii miałem 6 i z tej wiedzy mogę wywnioskować, że nie, ale nie jestem gine... coś tam, coś tam i przecież mogłoby coś się stać), ale... cóż, z pewnością najwygodniej by nie było, nie mówiąc o tym, że pewnie i ja i Kath martwilibyśmy się, czy krzywda się nie stanie naszej najmniejszej kotce. Fajnie to brzmi. Rodzicielstwo to nie bajka, niestety. Nie może być tak jak na filmach? Byłoby ciekawiej.
- No i co z tego - burknąłem cicho pod nosem, ale zamiast się denerwować, wstałem i poszedłem za nią. Hmm... Ładnie wyglądała z tym brzuszkiem.... a ja zachowywałem się jak nastolatek z burzą hormonów. Podszedłem do niej i trochę jej pomogłem, wstawiając wodę, gdy ona wrzucała torebki do kubków. Odwróciłem się do niej i oparłem o blat.
- A ty zawsze musisz mi uciekać - stwierdziłem wyraźnie niezadowolony. Uśmiechnęła się, a ja zrobiłem minę zbitego psa, ale po chwili również się uśmiechnąłem, podszedłem do niej i po raz kolejny pocałowałem ją. Brakowało mi tego. Ale zagotowała się woda, gwizdek nie dawał nam spokoju, więc odsunąłem się i zalałem wrzątkiem herbatę, tak po prostu jakby nigdy nic. Wolałem nie testować dalej szczątek mojej samokontroli. Przecież jest w ciąży. A nawet jeśli, to niech ona się trochę pomęczy a ja będę sobie udawał obojętnego dopóki nie pęknę.
(Katherina? XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz