Jasne, że nie pójdzie tak łatwo. Nadal mi nie ufała, nadal trzymała mnie na dystans. Szczerze? Nie wytrzymywałem już tego. Nie umiałem być niczym kolega z celi: nawet jeśli mnie nienawidzi, jest na mnie skazana. No nic, muszę to przeboleć.
A jednak perspektywa takiego życia raczej nie przypadła mi do gustu. Owszem, to ja tutaj zawiniłem, jestem idiotą, wszyscy już o tym wiemy. Teraz jedynie muszę się uśmiechać i być szczęśliwym, przyszłym ojcem. Ok, trudno takim być kiedy ledwie co na nogach stoisz, ale przecież nie jest tak źle. Wybudziłem się z śpiączki i są szansę, że zobaczę moje dziecko.
Spojrzałem na nią, gdy próbowała wymyślić jakiś temat. Czyżby próbowała mnie zagadać? Oczywiście, że tak. Było to widać.
- Um... nie wiem, Kath, niezbyt się na tym znam. - Wzruszyłem ramionami, niezbyt wiedząc co powiedzieć. To chyba oczywiste, że się nie znam na tym, nieprawdaż? Kath... Znów ten dystans. No co za uparta kobieta. Była milsza, gdy byłem w śpiączce.
- Czyli...?
- Tak. Może się czegoś dowiemy - powiedziałem i uśmiechnąłem się, a po małym ukuciu w sercu kilka minut temu nie było śladu. Cóż, na szczęście nie jestem wrażliwą osobą, inaczej nie przetrwałbym w tym świecie. A moje smętne myśli? Eh, trochę ponarzekam i wszystko wróci do normy. Zawsze jest wysokoprocentowa whisky. "Whisky moja żono, jednak tyś najlepszą z dam, już mnie nie opuścisz, nie, nie będę sam". Hah. Tak, tak, czasem słucham obcojęzycznych piosenek*.
(Katherina?)
* Bierzmy pod uwagę, że akcja w Polsce się nie dzieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz