Tak, trudno nam się w trójkę dogadywało. Znaczy Katherina już mnie nie chce zabić, więc jest pomiędzy nami dobrze, z Ben'em również się doskonale (no prawie) dogaduje mimo całkowicie odmiennych charakterów, ale my w trójkę... Komedia pomyłek. Mój braciszek prawie się nie odzywa i tak siedzi sztywno, Katherina próbuje poprawić atmosferę na darmo a ja zupełnie nie wiedziałem o czym rozmawiać. Źle się czułem, kręciło mi się w głowie i miałem wrażenie, że zaraz padnę na ziemię jak długi ale nadal uparcie chodziłem po tym pokoju. Po chwili zatrzymałem się, zmarszczyłem brwi i spojrzałem na Bena, uświadamiając sobie coś.
- Ej.. To wygląda jak spotkanie z rodzicami swojej dziewczyny - mruknąłem. Ben siedzi sztywno, ja siedziałem koło Kath a teraz krążę... Tak, zdecydowanie musiało to wyglądać zabawnie. - No wujku, będziemy mogli na ciebie liczyć? - spytałem rozbawiony, wiedząc, że Ben traktuje dzieci jak zło wcielone. Nie był typem, któremu marzy się spokojny dom, pies, piękna żona i gromadka bachorków. Tak jak sądziłem, od razu odwrócił się do mnie, nie wiem czy zdziwiony, zły czy przestraszony, ale wiem, że jego mina była epicka. Zaśmiałem się wesoło. Ja też strzelałem takie miny? Nie wiem. Teoretycznie powinienem, bo jesteśmy bliźniakami.
- Nawet o tym nie myśl - warknął, przez co jeszcze mocniej się śmiałem. Nawet Kath się zaśmiała, no proszę. Spojrzał najpierw na mnie, potem na nią urażony. Raczej nikt się tym nie przejął. Dopóki nie jest zły, raczej nie będzie tu braterskiej bitwy.
Znów kilka chwil milczenia.
- Pogodziliście się? - spytał nagle. W sumie, nie zastanawiałem się nad tym. Spojrzałem na Kath, zatrzymując się i wyczekując jej odpowiedzi.
(Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz