Patrzyłam łapczywie na krew płynącą z jego nadgarstka. Pokręciłam szybko głową.
-Nie..- powiedziałam cicho.
-Nie mogę patrzeć jak się tak męczysz..- westchnął.
Zbliżyłam się do niego delikatnie,złapałam jego dłoń i przyciągnęłam do siebie. Zlizałam płynącą krew,wbiłam kły w jego ranę..powoli piłam ją coraz bardziej zagłębiając kły.
Odsunęłam się od niego i przetarłam buzię rekawem bluzy.
-Dziękuję..-powiedziałam cicho.
-Przynajmniej już nie głupiejesz..i nie ma za co.
Podniosłam się i otrzepałam z ziemi.
-Lilith..wracamy tak?-spytał Shay.
-Tak..-kiwnęłam głową.
(?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz