-O jezu..-westchnąłem.-Na serio? Ale z ciebie gbur..tylko cię łaskotałem. To przecież nic złego.
-Chyba że się tego nie lubi.-warknęła.
-Gbur.-powtórzyłem.
-Odszczekaj to.
-Mogę co najwyżej odmiauknąć bo jestem kotem.-wyszczerzyłem się.
-Czy ty ze wszystkiego musisz żartować!?
-Tak.
-A czemu!? To irytujące!
-Nie moja wina że nie masz najmniejszego poczucia humoru.
-Mam poczucie humoru.-mruknęła.
-Coś nie widzę.
-Jeśli nie wiesz to się nie odzywaj.
-A skąd wiesz że nie chcę cię czasem poznać?
-Niby czemu?
-Bo mam taką zachciankę.
-Ale ja jej nie spełnię.-mruknęła.
-Co ci szkodzi poznać bachora którego będziesz mogła wykorzystać?-spytałem.
Zatrzymała się.
-Mów dalej..-odwróciła się w moją stronę.
-Nie będę twoim sługą nie myśl sobie.-zachichotałem.-No nie bądź taka gburowata..widziałem twój uśmiech..i jest cudowny. Musisz częściej o robić.
(?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz