Kolejny raz dzisiaj wyszczerzyłem zęby w uśmiechu, widząc jej minę. Oh,
jasne, że nie dam jej przejąć "dowództwa"! Przymknąłem oczy, a gdy je
otworzyłem były zupełnie czarne, wraz z białkami. Czułem to. Cóż, tak u
demonów bywa.
Po chwili, wyjąłem z niej palce, chcąc już skończyć droczenie się. Swe
dłonie przeniosłem na jej piersi, pieszcząc je. Na pewno nie były to
delikatne pieszczoty, nie zamierzałem być delikatny. Złożyłem pocałunek
na jej szyi, zataczając na niej kółka. Słyszałem jak szybko bije jej
serce, jakby miało połamać żebra. Miło. Złapała mnie za policzki i
przyciągnęła do swoich ust. Zaśmiałem się krótko i cicho, całując ją
namiętnie i lekko przegryzając jej dolną wargę.
- Mój mały kotek - Szepnąłem pomiędzy pocałunkami. Parsknęła śmiechem.
- Twój?
- Oczywiście, że tak - Odpowiedziałem, znów wbijając się w jej wargi.
Wszedłem w nią, agresywnym i mocnym ruchem. Katherine krzyknęła, a ja
uśmiechnąłem się znów, odsuwając lekko twarz by ją widzieć. Znów
zacisnęła dłonie na moich plecach i lekko zjeżdżając w dół,
pozostawiając krwawe ślady w postaci ran. Tym razem nie zwróciłem na to
uwagi, nie przeszkadzało mi to. Byłem demonem, inaczej odczuwałem ból. A
poza tym jutro będę się martwił pokiereszowanymi plecami, w końcu
pazury Kath raczej nie zrobiły mi zbyt głębokich ran, wręcz przeciwnie.
Pchnąłem ponownie. Katherine miała przymknięte oczy i głowę odchyloną do
tyłu. Tak. Mój mały kotek.
( Katherine?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz