Nie byłem przyzwyczajony do takich wystawowych ciuchów. Trochę mi zajęło doprowadzenie się do porządku w tym stroju, a i tak czułem się jak kelner w jakiejś sztywnej restauracji. Najwięcej miałem problemów z tą muszką, z resztą sobie jakoś poradziłem. W końcu żadna filozofia. Jakoś się prezentuje i raczej wstydu Katherine nie narobię.
Przeczesałem palcami włosy, obserwując Katherine. Wyglądała pięknie, choć staroświecko. Po chwili byliśmy na ulicy. Jakbyśmy przenieśli się w czasie o kilka setek lat. Suknie do ziemi, faceci w smokingach, jakaś wolna muzyka. Katherine się jednak podobało, więc mogłem dla niej zrobić ten wyjątek i wczuć się w tą dziwną imprezę.
- Pamiętam... - Zawiesiłem się. Parę rzeczy. Pamiętałem Cassie, ale jak przez mgłę, co było dziwne. Pamiętałem czasy, które powinienem znać jedynie z książek i westernów. Konie, dziki zachód, pojedynki, pościgi. Wypisz wymaluj western - To nie czas na to.
- Zaraz przyjdę - Mruknęła Vanessa i odeszła. Spojrzałem na Katherine i zauważyłem gorset. Po co jej gorset? Przecież ma ładną sylwetkę.
- Nie lubię gorsetów - Zaśmiałem się lekko, obserwując ją.
- Dlaczego? - Spytała miękko, a ja uśmiechnąłem się drapieżnie.
- Wiesz... trudno się je zdejmuje - Powiedziałem cicho. Pociemniały mi oczy, jednak nie przez stronę demona. Zaraz jednak odwróciłem wzrok, wykorzystując całą samokontrolę. Jesteśmy w nieodpowiednim miejscu. Na środku ulicy. Zatłoczonej ulicy.
Choć miałbym to gdzieś, gdyby nie nasze zadanie.
- Wiesz jak wygląda ten ktoś? - Spytałem, zmieniając temat i rozglądając się, szukając podejrzanych wzrokiem i czekając na jej odpowiedź - To jak szukanie igły w stogu siana.
(Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz