wtorek, 29 lipca 2014

od Lucas'a

Siedziałem u siebie w domu, czekając niecierpliwie na Lilith. Czemu jej tak długo nie ma?! 16.........17....18....19..........20.........21........22.........23. Nie wytrzymałem w końcu i złapałem wkurzony za telefon i zadzwoniłem.Całe emocje jednak opadły, gdy czekałem aż moja ukochana odbierze. W końcu odebrała ,ale jednak nic nie powiedziała.
-Halo? Lilith?-odezwałem się
-Niestety, Lilith chwilowo nie może rozmawiać -usłyszałem gruby męski głos.
-Co?! Gdzie ona jest!-warknąłem podenerwowany
-Ah , jest zajęta u nas. Wiesz ciekawie jest tutaj siedzieć z paroma osobami,które mogą zrobić jej krzywdę. Ona jest sama jedna, bezbronna-zaczął
-Kim jesteś?-mruknąłem
-No to już jest szczyt wszystkiego, jak możesz mnie nie znać?-zapytał przez telefon-Ja za to dobrze Cię znam i twoich rodziców też dobrze znałem, no może bardziej moi.......
Zamarłem słysząc o swoich rodzicach. Wziąłem głęboki wdech, nie wiedząc nawet do końca jak na to zareagować. Po głowie chodziły mi różne imiona,ale nie byłem pewien kto to może być, w końcu ktoś mi przyszedł do głowy.
-Marcus-warknąłem , strzelając w ciemno jego imię.
-Brawo, applause -zaśmiał się złowieszczo-Jednak pamiętasz.........
-Gdzie ona jest! Czego chcecie!-warknąłem
-To proste czego chcemy,a  raczej kogo-nacisnął na ostatnie słowo
Nie odezwałem się, bo doskonale wiedziałem o co im chodzi, normalnie to bym nie szedł gdyby kogoś innego porwali,ale to była Lilith.
-Gdzie jesteście?!-warknął
-Sam się dowiedz. Podobno jesteś dobrym tropicielem więc nas znajdź -nakazał , zanim zdążyłem coś powiedzieć on się rozłączył. Poleciałem szybko do swojego pokoju i zabrałem plecak i różnoraką broń. Wyparowałem z niego jak burza i przemieniłem się szybko w wilkołaka. Pognałem pod jej pracę, o tej porze nikogo nie było na dworze. Zacząłem węszyć i węszyć,ale ślad urwał się gdy poczułem jakiś samochód ,tyle że nie wiem jaki. Po chwili zauważyłem niedaleko coś znajomego, akurat przy chodniku na ulicy. Przemieniłem się w człowieka, to był pierścień mojego ojca. Założyłem go na rękę i zacząłem delikatnie węszyć,aż udało mi się złapać jakiś trop. Nie byłem pewien ,ale na pewno ciągnął się poza miasto. Znów się przemieniłem i pobiegłem w tamtą stronę za zapachem,który wyczułem. Samochodem szybko się dojedzie, ale kto powiedział że będzie szybko tam dotrzeć jak się jest wilkiem,a po samochód nie chciałem się wracać , skoro i tak czekała mnie do niego już godzina drogi. Po dwóch godzinach biegu , doszedłem do jakiegoś lasu i zwolniłem tempo bo byłem już wyczerpany. co prawda dobrą kondycję mam, ale dwie godziny biegu to był wyczyn. Szedłem powoli przez las, już nawet byłem dość daleko od naszego miasta.

(?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz