Zrobiłem smutną minę, ale dogoniłem Katherine, zbiegając po schodach.
Miałem już na sobie spodnie, jak zawsze nisko opuszczone. A koszulka...
musiałem sobie poradzić bez, bo zostawiłem ją w samochodzie. Weszliśmy
do kuchni. Pomogłem jej przy śniadaniu, choć gotować zupełnie nie
potrafię. Nie bez powodu jadam w restauracjach, barach i fast-food'ach,
umiem nawet wodę przypalić. Ale pomogłem, liczy się! Postawiłem talerze
na stole i usiadłem, pochłaniając całe w minutę. Gdy skończyła, zmyłem.
No co? Nie chciałem stać jak ten kołek, pozwalając by wszystko zrobiła
za mnie. Spojrzałem na nią z uśmiechem i przegryzłem dolną wargę. Po
chwili jednak odwróciłem się tyłem i dokończyłem robotę przy zlewie.
Podeszła i lekko przejechała palcami po moich plecach.
- Nieźle mnie podrapałaś - Zaśmiałem się, odwracając. Widziałem już te
rany w lustrze. Były powierzchowne i zaczynały się goić, więc wszystko
było w najlepszym porządku. Nagle usłyszałem odgłos parkowania.
- Kto to? - Spytałem, unosząc brew i zerkając przez okno.
( Kath?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz