- Katherina! - Wrzasnąłem, widząc jak postać ją dogłębnie rani. Upadła
na ziemię, ciężko ranna. Stwory zniknęły, a przynajmniej tak mi się
wydaje. Przestałem na chwilę kontaktować z światem, który wydawał mi się
zbyt odległy, obcy. I okrutny. Dopiero po chwili doszło do mnie, co tu
się właściwie stało.
- Nie... Kath? Kath, Kath - Lekko spanikowałem, zbliżając się do niej.
Drżał mi głos - Hej, chodź tutaj. Niech rzucę na ciebie okiem. Spójrz.
Spójrz na mnie. Nie jest tak źle, mój kotku - Spojrzałem na ranę. Była
okropna, głęboka. Blisko serca. Zbyt blisko. Czułem, że mam zaszklone
oczy - Załatamy cię, dobra? Będziesz jak nowa. Zajmę się tobą. Mam cię -
Przyciągnąłem ją do siebie, biorąc na ręce i kładąc na nogach.
Ściszyłem głos, kiedy przestałem słyszeć jej serca. Miałem jednak
nadzieje, że to tylko moje tak bije, tłumiąc dźwięk jej - Nie umieraj,
słyszysz?... Nie, nie, nie, nie. Kath...
Opuściłem głowę. Nie żyje. Jest martwa. Zamknąłem ręką jej oczy, po czym
wstałem z nią na rękach. Nie spieprzę tego. Będzie żyła. Położyłem ją w
katedrze, z grobową miną. Chowając wszystko w sobie. Wszystkie uczucia.
Wziąłem pistolet który był w jej ręce, po czym ruszyłem w las. Będzie żyła. Choćby ceną mnie.
To moja wina, że mój mały kotek nie żyje.
Przedarłem się przez las, nie spotykając już ich. Mają szczęście. Nie tak jak ona.
W małą puszkę zapakowałem kości, proch i parę innych rzeczy potrzebnych,
po czym wrzuciłem tam moje zdjęcie. Moje życie za jej, wydaje się
uczciwą wymianą, prawda? Tylko to mogłem dla niej zrobić.
Wsiadłem do Impali i odpaliłem silnik. Jechałem przez stare, wysypane
kamieniami drogi na pustkowiu. Idealne miejsce. Zauważyłem rozdroże.
Zatrzymałem się dwa metry przed rozdrożem. Wziąłem puszkę w rękę i
stanąłem na samym środku skrzyżowania. Wykopałem dłońmi w kamieniach
płytki dół i wrzuciłem do niego puszkę, po czym zakopałem, prostując
się. Rozejrzałem się, lecz demona ani śladu. Nagle za plecami usłyszałem
głos.
- Romeo. Zgaduję, że chcesz zawrzeć pakt - Kobiecy, silny i zdecydowany
głos dotarł do mych uszu. Odwróciłem się do niej. Tym razem demon z
rozdroża przyjął postać niskiej, czarnowłosej przedstawicielki płci
pięknej. Była mniej więcej fizycznie w moim wieku. Nie wyglądała jak
zwykły demon, miała czerwone oczy. Demon z rozdroża.
- Masz ożywić Katherine Petrovą.
- Ożywić? To trudne zadanie - Powiedziała, podchodząc bliżej. Nie
patrzyłem na nią, lecz na teren za jej smukłą sylwetką. Na bezludzie.
- Wiem, że potrafisz
- Owszem. Ale to niezwykle trudne zadanie i wymaga dużej ceny. Poza tym,
na pewno się ucieszą, że wrócisz do piekła, demonie-łowco. Nie będziesz
już zagrożeniem. Zgodzę się więc na ożywienie tej dziewczyny. Ale...
Dopiero teraz wbiłem w nią wzrok.
- Zamknij jadaczkę i zgódź się na dwa lata - Warknąłem, a ona roześmiała
się. Zgromiłem ją spojrzeniem, ale demonica nic sobie z tego nie
robiła.
- Dwa lata? Mogę Ci dać najwyżej dwie sekundy - Mruknęła, a potem
wycelowała we mnie palcem - Nawet się nie targuj. Więcej nie dam. Chyba,
że nie chcesz by... ten kotołak wrócił do życia. Mam wrażenie, że Ci na
tym zależy, skoro chcesz oddać za to własną duszę, by strawiło ją
najgorsze cierpienie w piekle. Wiesz, jak zawrzeć pakt.
Wiedziałem. Pocałunek był jak podpis na papierze. Nie podobało mi się
to, ale przynajmniej demony z rozdroża przybierały postacie płci
przeciwnej. Chyba, że ktoś jest homo, wtedy tej samej. Nie ważne.
Brutalnie przyciągnąłem ją do siebie. Pocałowałem ją niezbyt chętnie,
przypieczętują pakt. Z uśmiechem odsunęła się, na metr.
- Bierzcie go, pieski - I znikła. Usłyszałem warczenie. Psy piekieł.
Cholerne psy piekieł, zabierające do piekła tych, którzy zawarli pakt.
Odwróciłem się w stronę warczenia, ale nie widziałem ich. Muszą być
niewidzialne? Po chwili przez ciężar jednego z nich upadłem na ziemię.
Potem poczułem już tylko rozdzierający ból. I nastała ciemność.
Nagle ciemność zmieniła się w przerażający widok. Ból był gorszy i cały
czas się pogarszał. Wstrząsał całym moim ciałem. Robił się nie do
wytrzymania. Nie bez powodu, niektóre demony popadają tutaj w obłęd. Ale
ja pamiętałem dlaczego tu jestem. Orzeźwiałem się myślą, że uwolnię się
stąd, jak tylko nadarzy się okazja. Zrobiłem to raz, zrobię drugi.
Witaj z powrotem w piekle, Romeo.
Stęskniłeś się?
(Katherine?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz