Czułem, że Kath jest spięta i wściekła. Było widać, że Rey bardzo ją
zdenerwował. Mnie też. Facet wpada i myśli, że może sobie pozwolić na
uderzenie mnie. Cóż, miał farta, że jest ważny dla Katherine. I że nie
miałem przy sobie broni, bo wpakowałbym mu kulkę tak dla zasady. Zgodzę
się z nią, jest dupkiem, ale zranił? Mnie? Rozcięcie wargi to nic,
przynajmniej nie dla mnie. Nie raz miałem rany wręcz śmiertelne, to przy
tym to nic! Już nawet nie umiem zliczyć ile razy oberwałem tak od
jakiegoś mężczyzny. Mam coś takiego, że irytuję innych przedstawicieli
płci męskiej. Zazdroszczą mi?
Dłonią ująłem jej podbródek, delikatnie głaszcząc ją po policzku. Trochę się uspokoiła.
- Nie przesadzaj. To małe rozcięcie - Pocałowałem ją a potem
uśmiechnąłem się szeroko - I masz rację. To dupek, nie będę się z tobą
kłócić.
Sama się uśmiechnęła. Zauważyłem, że na jej wardze została kropla mojej
krwi. Pocałowałem ją znów, zlizując ciecz, po czym odsunąłem się.
- To co robimy? - Mruknąłem, unosząc brew. Z ust nie schodził mi uśmiech.
( Katherine?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz