Samoloty. Ah, jak ja ich nienawidzę! Nie mam lęku wysokości, ale te
cholerne latające puszki są jak pułapki, które tylko czekają by zamknąć w
swoje sidła i zanurkować w dół, mordując wszystkich w środku. Maszyny
zagłady! Nie, nie przesadzam.
- Mieliśmy farta - Mruknąłem na obronę swojego lęku. Kath tylko
parsknęła śmiechem. Jak to się stało, że samochód do nas tak szybko
dotarł: nie wiem. Mają jakiś teleport? Nie wiem. Wiem, że jeśli mają, to
zabieram się razem z autkiem. Tak na wszelki wypadek. Wsiedliśmy do
niego. Po kilku godzinach lotu byłem stęskniony, jak za dzieckiem. Nie
mówiąc, że musiałem ją oddać do obcych ludzi na czas przewozu! Na
szczęście nie zarysowali jej. W innym wypadku leżeli by w szpitalu, na
oddziele intensywnej terapii.
- Moja chevy. - Odpaliłem silnik, a w około rozległ się głośny dźwięk,
który uwielbiałem - Wsłuchaj się w silnik.... Słyszałaś kiedyś coś
piękniejszego?
- Może zostawić Was na chwilę samych? - Spytała, a ja zrobiłem smutną minę.
- Nie słuchaj jej, kochanie. Ona nas po prostu nie rozumie - Rzekłem troskliwie.
( Kath? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz