Wbiłem wzrok w podłogę.
- Przykro mi. Cassie.... Cassie jeszcze żyła kiedy ją znalazłem, ale nie
miała żadnych szans na przeżycie. Bardzo, bardzo cierpiała, nie mogłem
na nią patrzeć. Była... praktycznie rozerwana na strzępy, ale osoba
która to zrobiła, ten dupek, nawet jej nie dobił. Zostawił to mnie.
Wiedziałem, że jej nic już nie uratuje. Więc zrobiłem to.
Nie widziałem jej reakcji, gdyż nie patrzyłem na Kath. Jedynie w
podłogę. Westchnąłem nieco smutno i rzuciłem spojrzenie na butelkę
whisky. Natychmiast przypomniałem sobie o czymś dużo mocniejszym niż
burbon czy whisky.
- Przyda się coś mocniejszego - Nie wstając z miejsca, sięgnąłem trochę
się nachylając w stronę Kath piersiówkę, po czym otworzyłem ją, wracając
na swoje miejsce. Następne słowa skierowałem do dziewczyny - Życie jest
do dupy, co?
Pociągnąłem łyka. Wyciągnąłem w jej stronę, a ona wzięła i sama się napiła, po czym usiadła obok mnie.
- Dokładnie - Mruknęła. Spojrzałem na nią.
(Katherine?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz