wtorek, 24 czerwca 2014

od Romeo

Przejechałem dłonią po brzegach książek. W końcu wyjąłem jedną z nich i zacząłem przeglądać. Nie, nie, nie. Cóż, to jak szukać igły w stogu siana, ale czego innego miałbym się spodziewać? Nagłego oświecenia? Usiadłem na łóżku niemal niezauważalnie się krzywiąc. Nadal miałem dosyć głebokie rany po jej pazurkach.
- Czego w ogóle szukamy? - Spytała, unosząc brew. Dopiero po chwili na nią spojrzałem.
- Zabójcy mojej przyjaciółki. Została zamordowana 1852 roku, na zachodnich terenach Stanów Zjednoczonych. No wiesz, Dziki zachód i tak dalej.
- Mogli to być zwykli bandyci.
- Wątpliwe by bandyci byli w stanie rozszarpać kogoś żywcem. Zwierzę to też nie było, bo jak wiesz, zwierzęta zjadają swoje ofiary - Wytłumaczyłem, kończąc kartkować książkę - Nie sądzę by w ten sposób coś znaleźli - Odłożyłem książkę do szafy.
- Masz jakiś inny pomysł Sherlocku?
- Myślę.
- Czyli nie masz.
- Myślę - Powtórzyłem, trochę bardziej poważnie. Przewróciła oczami, patrząc coś w laptopie. Ja nie widziałem innej możliwości, by po prostu zabijać istoty nadnaturalne i wypytywać się ich o to. Z pierwszym szło mi łatwo, ale z drugim trochę gorzej.

( Kath?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz