Shay cały czas nam się przyglądał, a ja zaraz spojrzałem na niego trochę zdziwiony. Jakoś nie mogłem go zrozumieć. Podniósł się i na chwilę Shay poprosił mnie do kuchni.
-Co jest?-zapytałem zdziwiony
-Pierwszy raz widzę,żeby ktoś tak strasznie ją pocieszał -uśmiechnął się
-No cóż,ja nic takiego nie robię -powiedziałem wzruszając ramionami
-Ale jednak to pomaga -przyznał
-Dzięki -odpowiedziałem
-Dobra, dalej ją pocieszaj, a ja muszę coś zrobić-wyjaśnił
-No w porządku -powiedziałem
Wszedłem z powrotem do salonu, a Shay poszedł gdzieś indziej , usiadłem obok niej i uśmiechnąłem się w jej stronę. Zaraz Lili odwzajemniła mój uśmiech.
-Gdzie Shay?-zapytała od razu
-Poszedł coś załatwić-wyjaśniłem
-Aha-skinęła głową-Czyli martwiłeś się o mnie
-Ja ? Nie............skąd-zaśmiałem się
-Oj Lucas-uśmiechnęła się
-Lilith jak się czujesz?-zapytałem troskliwie.
(?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz