sobota, 6 września 2014

od Romeo - C.D Katheriny

Wszystko będzie dobrze? Nic nie będzie dobrze. Oh, jakby wiedziała co ja zrobię dziś wieczorem... To nasz ostatni dzień. Przylepiłem jednak na usta uśmiech sztuczny. Pocałowałem ją jeszcze i zeszliśmy na dół. A przynajmniej zeszlibyśmy, gdyby nie Joshua, dwumetrowy pół pies. Raczej miał ciało jak człowiek, może był trochę bardziej owłosiony i miał pazury. Tylko twarz się różniła. Była... eh, miał taki podobny do psa nos, spłaszczony i "zlewający" się z policzkami. Był też ogromny. A, i wargi miał jakby psie. Oraz zęby. Nie da się tego wytłumaczyć. Warknął na Kath, ale zaraz ponownie się uśmiechnął, widząc, że ona nie jest jednak całkowicie kotem.
- Jestem Joshua - powiedział, ujął jej rękę i potrząsnął mocno. Zaśmiałem się, widząc jej zakłopotanie. No tak.
- Katherina - odpowiedziała. Wtedy on spojrzał na mnie.
- Średnioludzie! Choć, pokażę Ci coś - powiedział, złapał mnie i wciągnął do jednego z pokoi. Tam wisiała, teraz przymocowana flaga. - Joshua to namalował.
- Wow, obraz "Joshua nr. 1000"? - spytałem, marszcząc brwi.
- Nie! To nasza flaga - powiedział. Przyjrzałem się jej. Były na niej trzy barwy: na dole czarny, potem czerwony a na samej górze biały. A po środku leciał ogromny, biały gołąb, będący na razie na paśmie czerwonym i zmierzający ku białemu. A na czarnym paśmie, były jakby smugi czerwonego, jakby farba się wylała. Kod kreskowy.
Joshua wskazał na czarny pas.
- Stąd się wydostaliśmy - powiedział - mrok. Manticore. A to - wskazał na kod kreskowy - to to, co łączy nas wszystkich. Kod kreskowy na karku. To my - wskazał na gołębia - jesteśmy na paśmie czerwonym, paśmie wojen i rozlewu krwi, po to by dostać się jako zwycięzcy na pasmo białe: pokoju i zrozumienia. Gdzie będziemy mogli wyjść na ulicę, bez krzyków.
Uśmiechnąłem się i kiwnąłem flagą. Joshua się cofnął kilka kroków i jak to on, musiał coś rozbić. Odskoczył i wpadł na inną rzecz.
- Eh, naprawi się to! - mówił gorączkowo.
- Przestań - uspokoiłem go. Kath i ja nadal przyglądaliśmy się fladze.
- Pomożesz mi ją wywiesić? - spytał. Kiwnąłem głową i cudem, nie zostając zestrzeleni wywiesiliśmy flagę za oknem.
- Przygotować się! - usłyszeliśmy głos Max - Na pozycje i według planu, już!

(Katherina?)
Ta akcja i tak dalej zaraz, tylko niech się pozbędą ogona XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz