Musiałem ciągle sobie powtarzać, dlaczego to robię by się nie wycofać. I jeszcze musiałem się starać nie okazywać, jak bardzo nie lubię takich miejsc. Nie lubię słońca. Nienawidzę zatłoczonych miast. Nienawidzę zatłoczonych plaż. Nienawidzę tłoku. Nienawidzę być dotykany, choćby przypadkiem. Nienawidzę wzroku ludzi na sobie. Nienawidzę w ogóle ludzi. I wychodzi na to, że to ja marudzę, choćby w myślach. Z kurtki wyjąłem okulary przeciwsłoneczne, które praktycznie od razu założyłem na nos. Były przydatne, słońce mnie nie raziło.
Niechętnie zdjąłem buty i skarpetki, czując pod stopami piasek. Nie byłem przyzwyczajony do tego uczucia, więc od razu zdawało mi się nie być przyjemne. Nie wchodziłem do wody nawet trochę, jedynie oparłem się o jakąś dużo większą ode mnie skałę i obserwowałem Katherinę. I znów jestem cichym obserwatorem, który nie raczy się odezwać. Zdjąłem kurtkę, zarzuciłem ją sobie na ramię i skrzyżowałem dłonie na piersi. Tak lepiej. Po chwili przeniosłem wzrok na wodę. Rzadko kiedy bywałem na plaży, jakoś nie zachęcał mnie widok czy ciepła woda, odstraszała mnie za to ogromna liczba brudnych, półnagich ludzi powciskanych koło siebie jak świnie w chlewie. Na szczęście byliśmy na tej mniej zaludnionej części, gdzie było dużo mniej ludzi. Nadal za dużo.
- Często chodzisz na plażę? - spytałem, znów przenosząc wzrok na nią. Nie mogła tego zobaczyć, przez moje przeciwsłoneczne okulary.
- Chodziłam, ostatnio nie miałam czasu... Byłeś w ogóle kiedyś na plaży?
- Tak. W Los Angeles - odpowiedziałem, przeczesując palcami swoje włosy. Były już trochę za długie, gdyż opadały mi na czoło i zapowiadały, że niedługo będą mi wchodzić w oczy. - Więc teraz co? - spytałem, starając się mieć miły ton. Było mi potwornie gorąco w czarnych ciuchach, bo zanosiło się na to, że temperatura jest taka jak mojego ciała, a to źle wróżyło. Ponad 39 stopni... eh. Co jest z tą cholerną wyspą? Patelnia to jest, czy co?
(Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz