Nigdy nie mówiłem, żadnej dziewczynie, że ją kocham. Owszem, dużo było "wyjątkowych" i "jedynych", ale nigdy nie umiałem powiedzieć "kocham Cię". Nic dziwnego, skoro z większością tych dziewczyn łączyły mnie jedynie nieprzespane noce. Ale Katherina... A teraz to brzmi, jak z taniego filmu romantycznego. "I tak oto dziewczyna zatrzymała przy sobie "play-boy'a", taki oklepany motyw laski która kilka razy się przespała z facetem a on już jest cały jej!".... Ok, przeżyję to jakoś. Choć wolałbym zamienić swoje życie w film innego typu.
Uśmiechnąłem się szeroko, gdy znów to powiedziała. Pocałowałem ją namiętnie i zachłannie, pragnąc jej i tylko jej.
No i co robisz? Ty ją nie kochasz. To tylko zwykłe zauroczenie spowodowane za wysokim poziomem oksytocyny - kłócił się ten wewnętrzny głosik. Zignorowałem go.
Odejdź! - zagrzmiał chyba obcy głos. To było dziwne, to na pewno nie było moje "alter-ego" tylko coś dziwnego... Stłumiłem to jednak.
Po chwili przeniosłem usta na jej żuchwę, potem szyję, co jakiś czas drażniąc jej skórę zębami. Wszedłem w nią gwałtownym ruchem, a Katherina jęknęła cicho. Przybrałem, jak wtedy, szybkie tępo. Złapałem ją za nadgarstki, by przytrzymać je w górze, jednocześnie przyciskając mocno do łóżka, ale zaraz rozluźniłem uścisk.
- Powstrzymujesz się - zauważyła, a ja ku mojej satysfakcji spostrzegłem, że miała nieco przerywany oddech.
- Nie chciałbym znów Ci nabić siniaków - powiedziałem.
(Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz