-O ironio-mruknąłem.
Dźwignąłem się z miejsca i szybko założyłem bokserki i spodnie. Podszedłem niechętnie do drzwi, dzwonek powtórzył się jeszcze cztery razy. Otworzyłem drzwi i w nich ujrzałem starą znajomą z dzieciństwa.
Była to dość niewielka szatynka o błękitnych oczach jak ocean. Stanąłem jak wryty i wpatrywałem się w nią zdziwiony.
-Shelly , co ty tutaj robisz?-wydukałem zdziwiony
-Twoja mama, dała mi znać,że coś się dzieje-uśmiechnęła się zadowolona-Cieszę się,że mogę pomóc.
-Am, ja tam nic nie wspominałem o pomocy. Znaczy o pomocy tak, ale nie twojej-wyjaśniłem
-Samantha przysłała mnie bym , Ci dała więcej wskazówek, odnośnie drugiej czarownicy i gdzie macie jechać potem. Pierwsza da wam potrzebne składniki, a druga odprawi rytuał.-wyjaśniła
-No dobra właź -westchnąłem zrezygnowany.
Weszła do domu i zaraz zauważyła niedaleko, Lilith , uśmiechnęła się i stanęła w progu salonu.
-A więc, to jest ta twoja jedyna przez którą musisz.......-zaczęła
Szybkim ruchem zatkałem jej buzie, ręką i zabrałem ze sobą do jadalni, gdzie wszystko mi odpowiedziała.
Siedziałem tak słuchając jej trochę znudzony. Bo Samantha mi już to wszystko , no prawie wszystko wyjaśniła. Po dwóch godzinach mruknąłem pod nosem i w końcu powiedziałem,że wszystko już wiem i może iść. Nie chciała wychodzić więc ją popchałem przez cały korytarz,aż udało mi się ją wygonić z domu.
Było już koło 19 , więc niedługo będziemy musieli już iść spać. Wróciłem się do salonu i opadłem wymęczony na kanapę.
-Nigdy więcej -mruknąłem
(?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz