- Sprawdzę dzisiaj loty do Stanów, stamtąd wrócimy na wyspę, co ty na to? - spytałem, uśmiechając się, mimo, że jeszcze kilka minut temu byłem emocjonalnie w fatalnym stanie. Ale przecież nie będę się nad sobą użalał. I tak mi jest dużo lżej, że powiedziałem to wreszcie komuś. Wszyscy z Manticore wiedzieli co mnie tam spotkało, a z nikim innym nie byłem na tyle blisko by to wyjaśniać. Uśmiechnęła się również, na moje słowa, widocznie szczęśliwa. Cóż, przyznam, że mojego brata ciężko polubić, nie był bowiem przyjemniaczkiem. Ale jak się go pozna...
- Daj mu trochę czasu, będzie lepiej.
- Serio?
- Nie. - westchnąłem, a ona parsknęła śmiechem. Właśnie o to chodziło, chciałem ją rozśmieszyć. Wstałem z pryczy, po czym przyciągnąłem ją do siebie, objąłem ramieniem i pocałowałem przeciągle. Długo ten moment jednak nie trwał.
- Już?! - Usłyszeliśmy głos Ben'a.
- Tak - odpowiedziałem niechętnie, a on niemal natychmiast wparował do sali w której byliśmy. Wyjął spod kurtki butelkę whisky i wyciągnął ją do mnie.
- Na rany - wytłumaczył. Katherina chciała ją wziąć, ale Ben nie dał jej - A-a-a-a! - Skarcił ją, jakby była małym dzieckiem. - Ty sobie poczekasz jeszcze trochę*
- Co?! - Kath się oburzyła. Wziąłem butelkę i pociągnąłem z niej łyka, po czym wszedłem do pomieszczenia przerobionego na łazienkę, odwiązałem prowizoryczne bandaże i polałem alkoholem powoli gojącą się ranę. Syknąłem z bólu, bo nie było to zbyt przyjemne uczucie, ale przynajmniej trochę to oczyszczę, bo zbyt ciekawie to nie wygląda.
(Katherina?)
--
*W U.S.A alkohol można pić od 21 lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz