Spojrzałem na pendrive i kiwnąłem głową. Może naprawdę szybko pójdzie
znalezienie mordercy, czy tam morderców? Dobry układ, puszczenie
jakiegoś demona za taką pomoc. Choć sam też bym sobie dał radę!
- Jasne - Odparłem niechętnie. Nadal jej nie ufałem, ale cóż poradzić?
Uśmiechnąłem się więc i ruszyłem za nią, aż do jej domu. W końcu
dotarliśmy tam, weszliśmy na górę, do jej pokoju. Usiadła przy
komputerze, a ja bacznie obserwowałem ekran. Podłączyła pendrive. Długo
przeglądaliśmy akta, aż w końcu zauważyłem coś.
- Stój - Rozkazałem i wskazałem na portret blondynki o jasnych oczach - To ona.
Miała delikatne rysy, pełne usta, falowane jasne włosy. Przynajmniej
tyle było widać na bardzo, bardzo starym szkicu. Napis pod nim głosił
"Cassie Daamgard, zmarła dziewiątego lipca 1852 roku" - Jest coś więcej?
Otworzyła artykuł. Usiadłem wreszcie koło niej, czytając linijki tekstu.
Według oficjalnej wersji została rozszarpana przez zwierzęta. Jaki
idiota by w to uwierzył? W tych zatajonych aktach jest, że możliwe, iż
to był wilkołak albo inny zmiennokształtny. Było też kilku podejrzanych.
Dokładnie przyjrzałem się nazwiskom.
- Pierwszy na pewno jest niewinny. Sprawdzałem go. Drugi też nie, tak
samo jak trzeci. Zostają nam jedynie Ci trzej - Mruknąłem, wskazując na
nich - Namierzę ich.
- Jak? To są informacje sprzed stu sześćdziesięciu lat
- Mam swoje dojścia - Wykręciłem numer w komórce. Po dwóch sygnałach
wreszcie ktoś odebrał telefon - Ash, wyszukaj mi proszę te trzy
nazwiska.
Szybko mu je podałem, podziękowałem i rozłączyłem się.
- Ta dam! - Uśmiechnąłem się - Więc teraz czekamy na telefon, sprawdzamy ich a potem każdy idzie w swoją stronę.
( Kath? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz