sobota, 11 października 2014

od Romeo - C.D Juliette

Nie ma to jak demon na dachu samochodu. Skurczybyk musiał być wyjątkowo zawzięty, z reguły jesteśmy rasą dosyć leniwą. To nas odróżnia od wampirów: one wolą siłę fizyczną a my siedzieć na tyłkach używając mocy. Znaczy walczyć również nieźle umiemy.
Zahamowałem ostro, przez co demon spadł nam przed maskę. Z piskiem opon ruszyłem, a on ledwie zdążył się uratować przed kołami. Kiedy wyjeżdżaliśmy, włączyłem muzykę, ustawiając na kanał z rockiem. Juliette spojrzała na mnie.
- Żarty sobie robisz? Ścigają nas! - zdenerwowała się. Uśmiechnąłem się jedynie, po czym skręciłem w stronę miasta.
- Musimy zmienić samochód, ten znają - powiedziałem, by po jakiś dwudziestu minut zaparkować w środku miasta - Wysiadaj.
Posłusznie wysiadła. Złapałem ją za nadgarstek i prowadziłem parę metrów, po czym skręciłem w prawo kiedy zobaczyłem tamtych gości. Jednocześnie uważałem na Juliette, mała potrafi zabić demona a to jest bardzo niespotykana umiejętność. Znaczy wysłać do piekła to dużo osób umie, ale zabić? Na świecie jest jedynie kilka rzeczy, które potrafią nas pozbawić życia na zawsze. Być może dlatego mało kto targa się na nas. Nie mówiąc, że umie nieźle pozbyć się ciała. Jedno jest pewne: nie pozwolę jej się ugryźć, zdążyłem polubić to ciało.
Otworzyłem drzwi mojego samochodu. Chevrolet Impala 67 wyróżnia się z tłumu, ale kogo to obchodzi? Tak, właśnie. Naprawiłem moje cacko. Wsiedliśmy do niej, a ja włożyłem odpowiednią kasetę i włączyłem muzykę. Nie umiem długo wytrzymać bez niej. Wylał się z głośników stary rock. Tak... nic w tym samochodzie nie ma mniej niż dwadzieścia lat.
- Pozwól, że tym razem to ja nas gdzieś zabiorę - powiedziałem tonem z nutką jadu. Po paru minutach byliśmy niedaleko granicy z zniszczoną częścią miasta, przy motelu "Red". Nikt za nami nie jechał, to dobry znak. Wyszedłem z auta, bawiąc się kluczykami do mojego pokoju, po czym ruszyłem do jednego z pokoi. Jak wyglądały? To był ciąg parterowych mini domków. Otworzyłem drzwi do jednego z nich, po czym klucze rzuciłem na biurko. Weszła za mną.
- Mogłabym poznać Twoje imię? - spytała, podchodząc do mnie. Spojrzałem na nią.
- Romeo.
- Żartujesz?
- Nie. - wzruszyłem ramionami z poważnym wyrazem twarzy. - A teraz powiedz mi, księżniczko, jak do jasnej cholery zabiłaś demona.

(Juliette?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz