środa, 30 lipca 2014

od Romeo - C.D Katheriny

Przez chwilę nie wiedziałem które z nich mnie bardziej denerwuje: ona czy on. Czy ta dziewczyna nie rozumie, że chce mieć już tą wycieczkę za sobą? Tak, wiem jestem egoistą. Po prostu denerwowało mnie, że nie umie spraw załatwić prosto i szybko. Jak go nie lubi, to niech się z nim rozprawi skoro chciała sobie jechać do niego przez pół świata. A jak go lubi, to niech po prostu powie. Ta kobieca skręto-wiadukto-skrzyżowanio-objazdowość.
Nagle opadła mi szczęka. Nie dosłownie oczywiście. Po prostu... eh... Cóż. Właśnie zauważyłem, że moja przyjaciółka z "wojska" pojawiła się na tym przyjęciu. Co więcej wyrosła na naprawdę niezłą laskę. Wow. Ledwie ją poznałem w tej sukni. Wyglądała... Jak kobieta. Jaka nowość! Kiedy ostatni raz ją widziałem była chuderlakiem w wojskowych ciuchach.
Eh, pójdę za te myśli do piekła.
Znowu.
Była ode mnie całkiem sporo młodsza. Teraz miała dopiero dwadzieścia lat, czyli tyle ile ja kiedy się rozdzieliliśmy. Ja odszedłem od nich. A teraz zżerała mnie ciekawość gdzie inni. Fixit (Naprawiać)? Bullet (Kula)? Zero? Bugler (Trębacz)? Max?
Tak, wiem głupie imiona, tak samo jak Alec. Jednak trzeba mieć jakieś imię. Trochę dziwnie ludzie by się patrzeli na przedstawiających się numerami już-nie-dzieciaków. Cześć, jestem X5-494, a ty? Dlaczego mam numer zamiast imienia? A, mama była pijana.
Jak widać, trudno by było to wytłumaczyć.
Podeszła do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy i po prostu przytuliła. Zesztywniałem, nieprzyzwyczajony do takich zachowań.
- Alec! - Zakrzyknęła zduszenie, przez przywarcie do mojej klatki piersiowej. No tak. Stęskniła się, ale również prawie połamała mi kości.
- Yy... Ralph... - Mruknąłem, a ona się odsunęła.
- Przepraszam. Gdzie ty się podziewałeś? Nie widziałam Cię tyle lat! - Powiedziała ciesząc się jak małe dziecko - Przeżyłeś - Dodała cicho. Nie mieliśmy wielkiej szansy na przetrwanie na wrogim terenie, więc jej radość jest jak najbardziej zrozumiała. Tak, owszem uciekaliśmy przed kimś, kto uparcie chciał wyeliminować wszystkie X'y w tym mnie X5'tke i ją, X6'stkę.
- Ty też - Zauważyłem równie spostrzegawczo - Skąd ty się tu wzięłaś? Mieliście być wszyscy w Kanadzie, bez wyjątku.
- A ty? Zwolniony z tego? - Spytała kpiąco, ale zaraz ugryzła się w język - Przepraszam.... Wiele się pozmieniało od tamtego czasu. Daj mi się cieszyć, że Cię widzę! Wiesz... myśleliśmy że.... - Przestała mówić. Wdawała się smutna, wręcz przygnębiona. No tak. Zniknąłem i się do nich nie odzywałem.
- Tylko weź się nie rozbecz. Żyję i mam się całkiem dobrze - Rzuciłem, przewracając oczami. Uśmiechnęła się ponownie, znów wesoło - Więc gdzie inni?
- Max zarządziła rozdzielenie się. Nie wiem gdzie są - Wydawała się lekko tym faktem przejęta. Lekko, bo ciągle się szczerzyła - Bugler ma rodziców i mieszka na jakiejś farmie z tego co wiem. Reszta jest rozproszona po świecie.
- Więc co tu robisz, Ralph?
- Aktualnie mieszkam. A ty? Nienawidzisz samolotów - Powiedziała.
- Załatwiam sprawę, mała. Eh... Muszę iść spotkajmy się za trzy godziny w motelu - Mruknąłem i podałem jej adres.
- Do zobaczenia, Alec - Stanęła na palcach i pocałowała mnie w policzek. Będzie zabawnie, jak to Katherina widziała. Hah. W ogóle co za pożegnanie. Kiedyś wystarczyło, że pomachali mi i mogłem odjechać w siną dal. A teraz? Dusiła mnie i pocałowała bo chcę podjeść do innej dziewczyny. To nie zachowanie żołnierza. Byłem zszokowany tym, dopóki nie dowiedziałem się o co jej naprawdę chodzi - Siedzą nam na ogonie. Są tutaj - Wyszeptała cicho, po czym się odsunęła tym razem z sztucznym uśmiechem. Są tutaj. Oni. Frajerzy co ścigają mnie i wszystkie X'y od wielu lat. Nawet teraz. Uczepili się jak rzep psiego ogona. Super. Mnie chcą zabić, najwyraźniej Katherine chcą zabić inne złe typki. Jesteśmy jak magnes na kłopoty.
Myślałem, że już zapomnieli.
Uśmiechnąłem się do niej lekko i spojrzałem w stronę Katheriny i tego bogatego dupka. Pora wkroczyć, nie mam ochoty siedzieć w miejscu.
Miałem gdzieś jej zasady. "Nie pokazuj, że się znamy", "Nie podchodź", "Wtop się w tłum". Niech się wypcha, przeszedłem łącznie szesnaście lat szkolenia, byłem wysłany na cztery misje, mam tytuł oficera, jestem demonem zmodyfikowanym genetycznie, poluje na stworzenia nadnaturalne od bóg wie ilu lat i umiem pokonać wyszkolony pluton zwykłych żołnierzy.
Ale weź to przetłumacz upartej kobiecie.
Podszedłem tam najnormalniej w świecie, po czym obdarzyłem Katherine uśmiechem.
- Zastanawiałem się, gdzie zniknęłaś Kath ale już chyba mam odpowiedź - Powiedziałem zerkając na mężczyznę. Cóż. Raz się żyje.
Najwyżej potem Kath mi przywali, czy spróbuje to zrobić.
- A pan to...? - Spytał facet udawanie miłym tonem.
- Przyjaciel - Odpowiedziała za mnie Katherina. Oczywiście.
- Alec McDowell - Przedstawiłem się, nazwiskiem które przybrałem już dawno, dawno temu. Mówiłem, głupio by było posługiwać się cyframi.

(Kath?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz