Wróciliśmy z powrotem do tego całego mieszkania..
Nie mogłam uwierzyć w to że Lucas..on..on..zginął. To okropne!
Usiadłam wraz z chłopakiem na kanapie..wziął do ręki strzykawkę.
-No mała,daj mi rączkę.-uśmiechnął się do mnie.
-Nie...to boli.-burknęłam.
-No dalej..-pocałował mnie w czoło.
-Dobrze..
Wystawiłam rękę a on wbił igłę w moją skórę..mm..znów to przyjemne uczucie.
Po kilku minutach zabrał ją i odłożył na bok.
-I co? Aż tak bolało?-zaśmiał się.
-Tak...ale teraz jest fajnie.-zachichotałam.
Pocałował mnie w policzek i przygarnął bardziej do siebie.
Oparłam głowę o jego tors i wsłuchiwałam się w ich rozmowy..
Gdy popatrzyłam w stronę okna coś..poruszyło się w gałęziach drzew..znów zapach krwi Lucas'a...ale nikt w tym pokoju nie miał ani trochę tej krwi czy o na ubraniu czy na skórze...
-Lucas...-szepnęłam cichutko.
(?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz