piątek, 17 października 2014

od Romeo - C.D Juliette

Spojrzałem obojętnie na cierpiącą wampirzycę. Nigdy nie okazywałem uczuć, nie mówiąc o tym, że moja empatia już dawno zaginęła. Powoli uniosłem wzrok na demona, który widocznie się świetnie bawił, choć był zdziwiony, że i ja nie padam na kolana z bólu.
- Szczeniackie sztuczki - mruknąłem, by po chwili skupienia i skoncentrowania mocy, odepchnąć ich i przytwierdzić do ściany, jednocześnie przerywając bezlitosne wyrywanie serca żywcem, bo wiem, że to o to im chodziło. Złapałem Juliette i szybko wyprowadziłem, od razu wsadzając do samochodu i odjechałem z piskiem opon. Dopiero po kilku minutach drogi, zjechałem w spokojną, ciemną ulicę, jedną z takich co zamieszkuje margines społeczeństwa. Raczej demony nie wpadną na to, że pojadę w miejsce gdzie zazwyczaj jest nas najwięcej. Co prawda w takich miejscach nasza rozrywka ogranicza się do skąpo ubranych pań i przystojnych panów, hektolitrów alkoholu i innych niezbyt pochlebnych rozrywek. Nasza rasa jest najbardziej grzeszną z wszystkich, w końcu jesteśmy demonami. Zatrzymałem się i spojrzałem na Juliette, która nadal dochodziła do siebie. Ja też odpoczywałem po użyciu najbardziej wyczerpującej mocy. Demona było po sto kroć trudniej pokonać umiejętnościami, niż człowieka czy inne stworzenia nadnaturalne. Był już dzień, a jako, że wiedziałem jak bardzo drażni słońce wampiry, rzuciłem jej okulary przeciwsłoneczne i zdjąłem z siebie kurtkę (miała krótki rękaw na sobie). Przy okazji wyjąłem moją piersiówkę i pociągnąłem sporego łyka, by to jakoś odreagować.
- Jak się czujesz? - spytałem.

(Juliette?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz