Patrzyłem, jak Katherina bije się z dwoma trangenikami, a po chwili doszedł trzeci, tym razem z jej grupy. Wykorzystując zamieszanie, szybko wziąłem flagę i dosyć szybkim tempem ruszyłem. Nie moją pełną prędkością, ponieważ zmarnowałbym zbyt dużo energii. Wolałem biec trochę wolniej a dłużej. Szybko przedarłem się przez jezioro, co skutecznie uniemożliwiało wytropienie mnie po zapachu. Los mi również sprzyjał, ponieważ wiatr wiał na moją korzyść, czyli nie niosąc mojego zapachu im, a wręcz przeciwnie: ich mi. Dzięki temu mogłem sprawnie namierzyć chcących mnie atakować. Po przedostaniu się na brzeg, dalej szedłem, aż do pewnego bezpiecznego miejsca. Przy okazji badałem teren, pod kątem możliwości ucieczki. Kilka metrów w prawo była już siatka. Eh... Schowałem flagę (trudno było ją schować, bo jest ogromna i usztywniona by ktoś nie wepchnął jej do szczeliny, czy coś) w korycie rzeki, po czym usiadłem na kamienistym brzegu i przemyłem twarz zimną wodą, wycieńczony. Nagle usłyszałem jakiś hałas, ale to na szczęście dwójka wojowników z naszej grupy. Spojrzałem na nich, gdy zeskoczyli w dół, ponieważ rzekę otaczały dość strome i wysokie brzegi.
- Mają jeszcze dwadzieścia minut - poinformowała dziewczyna, a chłopak stanął na czatach, jednocześnie tak, by nie być łatwym do wytropienia.
- Katherina wypatruje z drzew - ostrzegłem. Dlatego wybrałem to dno rzeki. Z drzewa nie idzie nas znaleźć. Ona również podeszła do wody i się ochłodziła. Już po kilku chwilach wstałem i wyskoczyłem z naszej kryjówki. Jakie było moje zdziwienie, kiedy gdy szedłem znalazłem małe niedopatrzenie w płocie. Przyjrzałem się temu i dość szybko odkryłem, że płot jest uszkodzony i to nawet dość mocno. Pewnie jakieś zwierze zachciało się tu dostać. Teraz wystarczyło parę dni grzebania przy tym, by zrobić wystarczająco dużą dziurę na przejście. Postanowiłem więc szybko znaleźć Katherine, by jej pokazać to. Udało mi się, dzięki pomyślnemu wiatrowi. Była sama.
- Katherina... - powiedziałem, łapiąc oddech. I zanim się spostrzegłem, postanowiła mnie znów powalić. Złapałem ją i stanowczo przyszpiliłem do drzewa. - Posłuchaj... wiem jak możemy stąd uciec. Jakieś osiemset siedemdziesiąt metrów stąd, płot jest poważnie uszkodzony.
- Alec, nie ładnie jest tak kłamać.
- Nie kłamię. Myślisz, że ta durna gra jest ważniejsza do wydostania stąd ciebie i Hunter? - spytałem dosyć zimno. Wtedy zrozumiała, że to naprawdę - Choć. Myślę, że za jakiś tydzień będziemy mogli myśleć, jak przemycić Hunter.
I zacząłem iść w kierunku znaleziska.
( Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz