piątek, 17 października 2014

od Alec'a - C.D Katheriny

Ta noc upłynęła bezsennie. Być może to moja wybujała wyobraźnia, jednak przez cały czas słyszałem skrobanie, warczenie, gryzienie. Gdyby nie moja umiejętność widzenia w ciemności, oszalałbym. Tak przynajmniej miałem tą namiastkę bezpieczeństwa, że nigdzie tu nie czai się wściekły nomlin czy tam nemlin. Nawet nie zmrużyłem oczu, pokonując chęć pójścia do strażnika po środki nasenne. Nie wiadomo przecież, co by tak naprawdę mi dali i nie chcę się przekonywać na własnej skórze. Rano była tak jak zwykle żołnierska pobudka: trąbka skutecznie wygania wszystkich śpiochów z łóżek. Na szczęście potrafię wytrzymać bardzo długi czas bez spania, więc nawet nie byłem zmęczony. Szybko się ubrałem, umyłem i ruszyłem na śniadanie. Wziąłem swoją porcję, a kiedy nikt nie patrzył, wsadziłem witaminy do portfela którego miałem w kieszeni. Wszyscy tutaj wyglądali jak klony: bojówki w jasne moro, błękitne koszulki. Szybko odszukałem wzrokiem oddział i usiadłem na swoim miejscu. Dziś było inaczej: wszyscy siedzieli cicho. Katherina była widocznie zdziwiona, ja nie za bardzo. Dziś przecież piątek. Dzień prania mózgu. Nikt nie chciał iść na te zajęcia. Kiedyś były codziennie, teraz co tydzień więc powinni się cieszyć. Szybko zjadłem swoją porcję.
Standardowo po musztrze mieliśmy zajęcia. Tym razem jednak nie były to zajęcia z pracy w grupie, tylko z strategi, co oznaczało, że nasz oddział dzielił się na pół i mieliśmy przejąć sztandar drugiej grupy. Los chciał, że ja i Katherina byliśmy w przeciwnej drużynie, a moja drużyna miała sztandar. Hmm.. Może być zabawnie. Zaciekle broniliśmy naszego... "skarbu". X5 z klasy wojowników bronili (mieli zdolności typowe dla wojowników, ja dla łowców [np. stan łowcy]), a ja i taka jedna dziewczyna działaliśmy w pojedynkę powoli eliminując wroga. Po pewnym czasie wpadłem na trop Katheriny i postanowiłem zrobić jej niespodziankę. Również była sama. Zaszedłem ją od tyłu, szybko złapałem i przycisnąłem do drzewa, jednocześnie zakrywając jej buzię dłonią, by nie krzyczała.
- Cześć kotku - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej szeroko, zabierając rękę.

(Katherina?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz