piątek, 17 października 2014

od Alec'a - C.D Katheriny

Siedziałem sobie na łóżku, patrząc w jeden punkt. Nie zareagowałem nawet, gdy do mojego pokoju weszła Katherina, jednak gdy zaczęła mówić, w końcu spojrzałem na nią swoimi zielonymi ślepiami i westchnąłem ciężko, kiedy padło pytanie.
- Chodzi o ten psychiatryk, prawda? - uniosłem brwi. Wiedziałem, że o to właśnie idzie. Idiota musiał o tym wspomnieć. - To nic takiego. Nie jestem świrem.
Milczała. Po chwili postanowiłem jej trochę opowiedzieć, skoro tak bardzo chce. Mało, bo przecież nie pyta o nic konkretnego.
- Więc.... Wylądowałem tam, gdy miałem dziesięć lat, dwa miesiące po ucieczce oddziału w którym był Ben. Jako, że to mój bliźniak, uznali, że należę do grupy podwyższonego ryzyka. Spędziłem tam... z rok. To jak teraz my żyjemy, to bajka w porównaniu do psychiatryka. Trenowałem z oddziałami "psycho", czyli mutantami które mają moce... trudno to określić. Było parę osób z lekką telekinezą, telepatią, "ludzie komputery", telesugestia... Moja kariera poza skrzydłem psycho nie trwała zbyt długo, ponieważ już po dwóch latach mnie tam zgarnęli ponownie. Powód? Odkryto, że Ben jest dosyć mocno rąbnięty i chcieli sprawdzić, czy przypadkiem nie jest to uwarunkowane genetycznie, więc ponownie byłem w grupie podwyższonego ryzyka i znów musiałem trenować z tamtymi oddziałami. Kolejne półtora roku w piekle. Ponownie zostałem wypuszczony, więc musiałem się zrehabilitować. Zgłaszałem się na wszystkie misje, ciężko trenowałem, nigdy nie sprzeciwiałem się rozkazom. Wtedy nawet nie wiedziałem, że tak można. Zbyt mocno miałem wpojone posłuszeństwo, osiągnęło to poziom w którym wypełnienie polecenia było ważniejsze niż cokolwiek. Aż w końcu, gdy miałem około osiemnaście lat... mówiłem Ci, że była pewna dziewczyna przed tobą. I pewnie już wiesz, że stała jej się krzywda z mojej winy... To mocno nadszarpnęło moją psychikę. Wypełniałem rozkazy... i wtedy po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że mogą się mylić. Gdybym sprzeciwił się choćby pięć minut wcześniej... Nic by jej się nie stało. Ale stało się. Manticore od razu postanowiło zrobić ze mną porządek. Pamiętam... tortury, pięć miesięcy wśród nemlinów i kolejne półtora roku w psychiatryku, tym razem jednak było dużo gorzej niż wcześniej. W końcu byłem buntownikiem, co? Miesiąc później po moim wyjściu, Manticore spłonęła w płomieniach, które miały zabić również wszystkie mutanty w niej. Nie udało się, jak widzisz.


(Katherina?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz