Patrzyłem z lekkim uśmiechem na ich walkę. Katherina wygrała to starcie, rozkładając tamtego na łopatki. Uh. Uderzenie całą siłą o betonową powierzchnię musiało boleć. Dosyć szybko się zorientowałem, że oddział dziwnie się na mnie patrzy. No tak. Odkąd tutaj trafiłem, ani razu na mojej twarzy się nie pojawił uśmiech. Po kilku chwilach, ponownie była moja kolej. Oficer krążył wokoło kręgów oddziałów, odchodząc trochę od nas. Tym razem moim przeciwnikiem okazał się jakiś koleś. Budowa trochę bardziej porządna ode mnie, zgaduje więc, że wojownik. Pozycja bojowa, ocenienie przeciwnika, namierzenie słabych punktów, przygotowanie się. Zaatakował pierwszy, jednak tylko na to czekałem. Kopnięcie. Zablokowałem i gdy tylko się wydostał z mojego uścisku, kopnąłem go w klatkę piersiową. Cofnął się trochę, ale nie przewrócił... Eeee.... miało być inaczej. Nic dziwnego, że nie przygotowałem się na uderzenie w twarz z pięści. Poruszyłem trochę szczęką, która trochę, niezbyt widocznie zmieniła położenie. Zaraz jednak była na swoim miejscu.
- Au - mruknąłem, ale nie miałem czasu na narzekanie, bo przypuścił kolejny atak. Zrobiłem unik, zaatakowałem, zrobił unik. Wyszedłem trochę z wprawy, ale nie dam się pokonać! Zanim się spostrzegłem, leżałem na ziemi, jednak w dokładnie tej samej sekundzie zrzuciłem go z siebie, przygwoździłem do podłogi i z całej siły uderzyłem w twarz. Tym samym wygrałem. Wstałem z niego i podałem mu rękę. Zignorował ją. Co za snoby. Na szczęście tylko ta trójka była taka, reszta wydawała się w porządku, chociaż pewności nie mam. Może do dziwne, ale nie rozmawiałem z nimi zbytnio.
- Jak chcesz - wzruszyłem ramionami, zabierając rękę i już chciałem odejść, ale w tej samej chwili poczułem jak coś mi podcina nogi i upadłem na plecy, waląc się przy okazji głową o beton. Jęknąłem cicho, widząc przed oczami gwiazdy. - Sukinsyn - warknąłem. Jakoś powoli wstałem i wróciłem do szeregu, choć kręciło mi się w głowie. Przynajmniej wygrałem.
Po zajęciach, postanowiłem trochę poduczyć Kath walki. W tym celu wyszliśmy na plac. Był prawie pusty, nie licząc paru, zupełnie nie zwracających na nas uwagi knypków z paralizatorami. Mogliśmy spokojnie ćwiczyć.
- Jak się czujesz? - spytała. Wiedziałem, że chodzi jej o tamten upadek. Mówić mogę, chodzić mogę, więc chyba nic mi nie jest.
- Dobrze. To zaczynamy trening, kotku? - ustawiłem się w pozycji bojowej.
( Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz