Naburmuszyłem się. Nienawidzę, kiedy nie dostaję tego, co chcę, jednak akurat na tej płaszczyźnie nie wezmę tego siłą. To moja granica, w końcu aż takim dupkiem to nie jestem. Zaśmiałem się jedynie cicho, widząc jej upór. Lamka zgasła. Po kilku sekundach, mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności. Odwróciłem głowę w jej stronę.
- Dobranoc, ośle - powiedziałem. Wstałem jeszcze by wziąć prysznic. Od razu po orzeźwiającej, chłodnej kąpieli zrobiło mi się lepiej. Wyszedłem z łazienki już przebrany, po czym nalałem sobie trochę alkoholu, wypiłem i wróciłem do łóżka. Dziwnie mi się leżało koło Juliette. Bardzo dziwnie. Wina niedawnego rozstania? Owszem.
Usnąłem dopiero po jakiejś godzinie bezczynnego patrzenia się pusto w biały sufit.
Sen nie był głęboki, więc, niestety, Juliette mnie obudziła. Nie, żeby tego nie chciała. Spojrzałem na nią spod na wpół przymkniętych oczu.
- Ja też potrzebuje snu - mruknąłem, przykrywając głowę poduszką.
- Wstawaj - powiedziała głośno. Byłem śpiący, podirytowany i miałem ochotę użyć na niej mocy telekinezy. Nie marudziłaby, przypięta przez niewidzialną moc do ściany.
- Nastała apokalipsa?
- Nie.
- Pali się?
- No nie...
- Wali się?
- Nie.
- Więc czemu mam wstawać z łóżka? - spytałem.
( Juliette?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz