Szedłem ulicą. Nie główną, tylko bocznymi uliczkami, unikając ludzi. Miasto ostatnio nagromadziło się od osób, których znam. Było ich stanowczo za dużo.
Nie pamiętam, co się stało po tym jak przyszła Pamela. Położyłem się na łóżku, rozpoczął się seans i film mi się urwał. W pamięci była już tylko czarna plama. Nie wiem, czy jej się udało. Nie słyszałem już go, ale nie byłem pewien, czy po prostu ten pasożyt nie ucichł na chwilę. To wszystko mnie już dobijało.
Ale zamiast się nad sobą użalać jak przez ostatni miesiąc, wziąłem się za siebie. Zacząłem ćwiczyć, wreszcie się golić, wychodzić do miasta. Myślałem nad wylotem stąd, daleko, daleko. Znów zacząć od nowa. Zarobić parę groszy, znów zacząć pracować w firmie, gdzie pracowałem kiedyś i jakoś żyć. Tam. Tutaj nie umiałem.
Była noc, nawet chłodna ale nie na tyle by chodzić w kurtce, jak zawsze. Skórzana kurtka by ugotowała mnie po prostu. Założyłem więc na siebie czarną koszulkę z długimi rękawami, mimo, że nie odczuwałem aż tak mocno temperatury jak ludzie. Zdecydowanie powiększona średnia temperatura mojego ciała sprawiała, że hipotermii bym się nie nabawił a tym bardziej nie byłoby mi zimno przez powiew wiatru.
I wtedy zobaczyłem Katherinę, jak szła naprzeciwko. Miała się wyraźnie dobrze, była szczęśliwa gdy mnie zobaczyła, a jednocześnie to nie mnie zauważyła. Wzięła mnie za Ben'a. Widać to. Mogła mnie pomylić: schudłem ostatnio i włosy mi urosły. Zamierzałem je ściąć niedługo, naprawdę nie wiem jak sobie radzi z tymi kudłami wchodzącymi w oczy, Ben. Podeszła, a mnie mimowolnie zabiło mocniej serce. Nie wiedziałem, co czuję gdy ona podeszła. Szczęście, ból, zazdrość do Ben'a. Eh. Postanowiłem go trochę poudawać. Wiem, że odsypia teraz w hotelu, więc przez najbliższe cztery godziny go nie będzie, więc chyba nie obrazi się, jak sprawdzę, jak sobie radzi Katherina?
- Ben - powiedziała. Trzymała się w bezpiecznej odległości, widocznie nie chcąc mnie dotknąć. Bardzo tego chciałem, ale przecież Ben się boi dotyku.
- Cześć, Katherina. Lepiej się czujesz? - spytałem, nie zdradzając emocji ani w słowach, ani w uczynkach czy nawet oczach.
- Tak... - po chwili jakby się zastanowiła. I nagle zauważyłem, że zmienił jej się nastrój. Tak w mgnieniu oka, co ona w ciąży jest? Zesmutniała, pewnie na złe wspomnienie - Widziałeś gdzieś Alec'a? - spytała. Jakby się martwiła. Oszukuje siebie. Nienawidzi mnie. Nawet teraz, gdy myślała, że jestem Ben'em, patrzyła na mnie dziwnie - Nagle znikł.
Ugryzłem się w język, zanim rzuciłem "martwisz się?". On by takiego czegoś nie powiedział, od razu zorientowałaby się kim jestem.
- Widziałem go dzisiaj - rzekłem, jakby nigdy nic. Oh, widzę ciągle go. W lustrach, w szybach, wszędzie. I nienawidzę tego. Po chwili westchnąłem ciężko. Moja mała Katherina. Ok, niech się pozbiera. I znajdzie sobie kogoś... Tak, mimo wszystko jestem bardzo opiekuńczy. Nie chciałbym, żeby jej się coś stało. Ale nie okażę tego - Przepraszam Katherina, muszę iść. Żegnaj - pożegnałem się jeszcze i odszedłem w swoją stronę.
(Kath?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz