niedziela, 19 października 2014

od Juliette - C.D Romeo

-Nie wiem... -wyszeptałam, wtulając się w niego. On tylko dziwnie na mnie patrzył, ja potrzebowałam jego obecności, wyraźniejszej obecności. Nie wiedziałam co nas czeka, może już nawet nie nas.Nie chciałam aby ode mnie odszedł. Nie chciałam na to pozwolić. Nie potrafię tego wytłumaczyć niczym, niczym.
Staliśmy tak nieruchomo w deszczu dłuższą chwile. Później zaczął doskwierać mi chłód. Poczułam jak cała się telepie. Starłam się od tego powstrzymać, nie ukazywać. Chciałam aby ta chwila trwała wiecznie. Mimo wszystko przyciągną mnie do siebie.Uniosłam wzrok do góry. Na twarz zaczęły spadać mi czyste krople deszczu.

Mój organizm przypomniał sobie co mu dolega, pozbawił mnie władzy w nogach.Dobrze, że Romeo trzymał mnie przy sobie, bo pewnie już leżała bym na asfalcie.Wziął mnie na ręce posadził na przednim siedzeniu.Przegryzłam wargi i spojrzałam na niego.
-Jeszcze raz, przepraszam.- on spojrzał na mnie, po czym usiadł za kierownicą. Czułam jak ulatnia się ze mnie życie.Położył rękę na dźwigni do zmiany biegów.Nie pewnie położyłam swoją dłoń na jego dłoni.
Po czym wydusiłam z siebie uśmiech.On na chwile zdjął wzrok z drogi, patrząc na mnie.
Jak ja cholernie się czułam kiedy nie mogłam niczego zrobić, za brakło mi sił.
Po kierowałam go do naszego rodzinnego domu. Gdzie kiedyś było można spotkać praktycznie całą moją rodzinę w niedziele. Dom jest ogromny, schowany w wysokich drzewach. U nas w miasteczku zawsze pada deszcz, albo jest pochmurnie.Uwielbiałam tą pogodę, pokochałam ją od dzieciństwa.
Mieliśmy pieniądze, mogliśmy sobie na wiele pozwolić.Tak jak na przykład na tą willę w lesie.Rodzice,... już nawet nie pamiętam czy zarobili na niego uczciwie, czy nie.
-Nie mówiłaś, że mieszkasz w zameczku. Nie wiem jak księżniczka wytrzymała w tym obskurnym motelu.
Zdziwiłam się kiedy zobaczyłam zapalone światła w domu, ale nie dałam po sobie tego poznać.
Chwycił mnie w talii, pomagając mi iść.
-Masz klucze?-zapytał
-nie są mi potrzebne- powiedziałam chwytając za klamkę.
-Dam radę-skłamałam. Wiedziałam, że jeżeli Caspian zobaczy, mnie w takim stanie, a dodatek z demonem to się wścieknie. Więc mimo bólu muszę trochę go ograć.
Zdjęłam jego kurtkę, którą mi dał kiedy wsiadałam do samochodu i powiesiłam na wieszak.Spojrzałam na niego.Wyglądał tak jak się spodziewałam.Był obojętny wobec całego domu.
-Wchodź dalej. -wydukałam-Ja za moment dojdę.- Kiedy zszedł z zasięgu mojego wzroku spojrzałam do lustra.Byłam bledsza niż zwykle.Z brody skapywały jeszcze krople deszczu. Kości policzkowe były bardziej wyraziste, jakbym schudła z twarzy.Kiedy uniosłam rękę by kosmyk włosów zakrywających mi jedno oko schować za ucho, zobaczyłam jak bardzo trzęsie mi się ręka. Najgorsze były oczy. Takie przygasłe, bez wyrazu, bez życia, jakby pozbawione blasku. Jakby były już po tam tej stronie.
Nagle zerwał mnie niepokojący hałas. Stanęłam w wejściu do salonu. Ujrzałam tam mojego kochanego braciszka naskakującego na Romeo.Przyciskając go do ściany.
-Co ty jej zrobiłeś! -wrzeszczał. Często był porywczy.
Nie mogłam na to patrzeć.Niech od się odpierdoli od mojego życia.
Z wampirzą prędkością stanęłam obok brata, po czym odepchnęłam go, a on uderzył w telewizor łamiąc go na pół.
-Przepraszam za niego.-powiedziałam wbijając wzrok w podłogę.
-Powinnaś mnie przepraszać, a nie jego.-stanął przede mną - W co ty się wplątałaś, siostrzyczko?
-Nie ważne, braciszku.- uśmiechnęłam się mimo wszystko.
-Jak nie ważne przecież ty umierasz.-stwierdził patrząc mi się w oczy.Nerwowo przełknęłam ślinę.
Już wszystko było jasne.Na nic walka z moją słabością, ze świadomością, że umieram, skoro on już o wszystkim wie. Nawet nie miałam ochoty pytać skąd wie.
-Chodź, idziemy do mnie- chwyciłam Romeo za rękę i poprowadziłam za sobą. Mój ukochany braciszek tylko zagryzał wargi aby czegoś nie dodać.
Otworzyłam drzwi do mojego pokoju. Meble ku mojemu zdziwieniu nie były pokryte kurzem, ale mimo to nie naruszone.Położyłam się na moim ogromnym, miękkim łóżku.Romeo usiadł obok mnie.
-Przejdzie mu.
-Nie przejmuję się twoim bratem.
(?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz