- Owszem - przytaknął. Doskonale wiedział, że zawsze warto mieć dłużników jak i różnej maści sojuszników. Takie ubezpieczenie. Obserwował, jak idzie do drzwi. W takim stanie, to do domu raczej nie dotrze. Westchnął cicho, podrapał się po karku i podjął decyzję, że jeszcze dziś poudaje dobrego. Dobra równowaga dla tych wszystkich zabójstw.
- Odwiozę Cię - postanowił, sprawnie podchodząc do drzwi, jednocześnie omijając ją. Nie zbliżał się do niej bliżej niż na metr, jednak nie z strachu. Ta bezpieczna odległość którą zachowywał, nie miała ustrzec przed atakiem z jej strony, a przed przypadkowym dotknięciem, muśnięciem palców, lekkim otarciem, lub jakimkolwiek kontaktem fizycznym, którego unikał niczym ognia. Można by pomyśleć, że to przechodzi w manię, jednak czy ludzie nie uciekają od nieprzyjemności? Co on poradzi, że dotyk jest dla niego rzeczą niezwykle nieprzyjemną. Podszedł do wieszaka, na którym była jego czarna kurtka i szybko zarzucił ją na ramiona, nadal stojąc tyłem do niej. Materiał skrywał bowiem tajemnicę, która nie chciała być zbyt szybko odkryta, mianowicie srebrną broń w postaci pistoletu samopowtarzalnego którego nosił zawsze przy sobie. Sekret szybko został przykryty materiałem, nadal tkwiąc bezpiecznie w specjalnej dla niego kieszeni, ukrytej w wewnętrznej stronie. Wolał być cicho, jak zawsze skryty pod płaszczem tajemnicy, będąc cichym nieznajomym, którego nikt tak naprawdę nie zna.
Nie zdradzał tego, że nie należy do grona zwykłych ludzi. Kod na karku mógł być równie dobrze tylko tatuażem, podwyższona temperatura ciała gorączką, niespotykane zachowanie mogło wskazywać na naturę samotnika. Wolał nie alarmować nieznajomej o swej odmienności, jeśli nie będzie takiej wyjątkowej potrzeby. Otworzył drzwi i wyszedł, jednak nadal je trzymając by mogła sobie przejść. Jednocześnie długimi, chudymi palcami wygrzebał z kieszeni kluczyki, do mojego samochodu. Aktualnie był nim czerwona Shelby GT500 z roku 1967, czyli prościej mówiąc stary ford mustang.
( Vivienne?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz