Naburmuszyłem się, jak małe dziecko, wydymając usta. Kath jedynie się zaśmiała. Mogłem jej nie puszczać. Po chwili przestałem się dąsać i wskoczyłem gładko na dach, by usiąść niedaleko. Nie chciało mi się siedzieć w domku, jestem kimś kto cały czas musi mieć jakieś zajęcie. Co prawda siedzenie na dachu do najciekawszych nie należało, ale zawsze coś.
Znów ten dźwięk. Skupiłem wzrok na miejscu z którego pochodzi i dostrzegłem tam sylwetkę. Wstałem i zeskoczyłem z budynku.
- To pewnie pies - Powiedziałem na tyle głośno, by ten podglądacz też mnie usłyszał. Byłem odwrócony do niego tyłem, by nie zauważył jak takim dużo uproszczonym językiem migowym pokazuje Kath by udawała, iż nic nie słyszała. Sam potajemnie zawróciłem i wskoczyłem na ukryty w mroku budynek, gdzie wcześniej usłyszałem ten hałas. Ten ktoś mnie nie usłyszał. Zaszedłem go albo ją od tyłu i wypchnąłem. To ona. Eh. Spadła z budynku, jednak wylądowała "na czterech łapach" jak na kota przystało. Cholerne kotołaki. Zeskoczyłem szybko i złapałem ją za kark zmuszając by wstała. Tym samym uniemożliwiłem jej poruszanie się. Gdyby spróbowała czegoś, mogłaby ucierpieć. A tego przecież nie chcemy. Na razie, nie chcemy. Czego te koty od nas chcą?
Dziewczyna zesztywniała, zupełnie się nie ruszając.
Katherina zeskoczyła z dachu i podeszła do nas.
- Złapałem kotka - Rzuciłem z uśmiechem.
(Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz