niedziela, 26 października 2014

Od Vivienne - C.D Bena

- Przejdę się - rzekła stanowczo. Wszystkie te jego kąśliwe uwagi i docinki typu "A drzwi po sobie zamknąć to nie łaska?" wskazywały jedynie na jego niski poziom rozwinięcia. Widocznie przy mutacji coś poszło nie tak. Ewentualnie przy porodzie.
Szła prężnym krokiem, jednak po chwili poczuła rozlewające się po brzuchu ciekłe, lepkie ciepło. Zerknęła na bluzkę, na którym wykwitł już pąk czystokrwistej czerwieni. Skok z pędzącego auta, chociaż zamortyzowany przez miękki koziołek nie mógł skończyć się bez obrażeń. Grot wzbił się w powietrze, przemykając jako czarny kształt na powierzchni słońca. Samochód ruszył za nią z ciągle otwartymi drzwiami.
- Nie wygłupiaj się! - krzyknął ze środka mężczyzna, ale zagłuszył go odgłos przejeżdżającego tira. Vivienne wkroczyła w wąską alejkę, zostawiając towarzysza i jego głupie żarciki daleko w tyle. Mieli dość podobne charaktery, czego w dalszym ciągu nie zauważała, a może nie chciała zaważyć. Nie irytował jej, nie wkurzał. Po prostu miała wrażenie że się nie polubi. Dwa bieguny minus się nie przyciągają.

<Ben? Jeśli nie chcesz to nie kończ. A i przepraszam, że tak krótko, ale nawet w weekend ludzie i obowiązki nie dają mi spokoju ._.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz