Wampiry okazały się jeszcze bardziej pewne siebie, niż przypuszczałam.
Na nieszczęście dla nich... Miałam już do czynienia z takimi i źle się
to dla nich kończyło. W końcu żyję rok w samotności, o czym nie
wiedzieli.
Były też wampiry, z którymi udało mi się nawiązać "jakiś tam" kontakt.
Słysząc słowa tych bezczelnych truposzy miałam ochotę wbić kły z gardło
tej panienki, ale to fak, byli we dwójkę, a w okół było pełno ludzi.
Mimo, iż byłam dobrym zabójcą wampirzy duet jest zbyt silny dla jednego
wilkołaka. Nie chciałam by też skrzywdzono mi Abizou.
Przybrałam więc nową i ciężką dla mnie taktykę... uległość zmieszaną z wolą życia.
Zamchnęłam się nieco wolniej drewnianym kołkiem, by dziewczyna chwyciła
mnie za nadgarstek. Rozzłościło to ich, więc wpakowali mnie do bagażnika
i ruszyli z piskiem opon.
Darowali by sobie te staroświeckie metody, no ale przecież to ludzie starej daty. Ciężko im nadążyć.
Parę kilometrów dalej samochód zatrzymał się gwałtownie, a dziewczyna opuściła pojazd. Świetnie, a wiec został mi tylko ten laluś.
Parę kilometrów dalej chłopak
wyrzucił mnie na ziemię, rzucając jakimiś tandetnymi tekstami. Cóż za
pewność siebie, jak na kogoś kto za.. kwadrans umrze drugi raz.
-Ale wiesz... Twój brudny szczur nie nadaje się nawet na przystawkę.
Przez Twój odór, krew będzie obrzydliwie smakować, dlatego ją wypuszczę.
Za to ty nie będziesz miała tyle szczęścia- nachylił się nade mną,
szczerząc zęby.
Gdy wyjął nóz, sądziłam, że zatopi go w mym ciele, jednak okazało się to
być mylne... Rozciął więzy, co było dla mnie nie lada zaskakujące.
-Zabicie Cię w ten sposób byłoby zbyt łatwe. Wolę się pobawić. No.. a
teraz uciekaj!- machnął niedbale ręką, odwracając się.-Masz minutę.
W jedną chwilę przybrałam wilczą postać, biegnąc między drzewami, starając się zostawić na nich swą woń. Czemu?
Bo ja również miałam ochotę na polowanie. On nawet nie wiedział, że ja
również zaczynałam łowy. Pierwszy etap zakoczony... czas na drugi. Nie
liczyło się już nic, poza zabiciem go. Dałam im szansę, a oni ją
zmarnowali.
Kilometr dalej zatrzymałam się prawie, że w miejscu. Jeszcze dwadzieścia
sekund i ofiara sama przyjdzie. Nie odwracając się, starannie stawiałam
łapy na mych poprzednich śladach, wracając w ten sposób jakieś pięć
metrów.
-Zaczynamy kundlu!- krzyk przeszył całą okolicę.
-Zaczynamy "lalusiu"- zaśmiałam się sama do siebie, wspinając się na drzewo.
Ustawiając się na nieco wyższych gałęziach, ponownie okrywając się białym futrem.
Przywarłam do gałęzi, która zastkrzypiała cicho pod mym ciężarem.
Szybkie kroki robiły się coraz wyraźniejsze, a zapac wampira intensywniejszy.
Przebiegł pode mną, niczego nieświadomy. Z uśmiechem tylko patrzyłam jak
zdezorientowany zatrzymuje się w miejscu, gdzie urywa się mój trop.
Rozejrzał się dokładnie, sycząc ze złości pod nosem.
-Gdzie jesteś łajzo!- ryknął.
Brzmiało to dla mnie jak zaproszenie.
Gdy tylko zaczął się cofać, dokłądnie wyliczyłam skok i runęłam na chłopaka. Jako
człowiek, nie miałam zbyt wielkich sznas, by go pokonać, jednak jako
wilk.. jestem większa, silniejsza i... bardziej niebezpieczna.
W momencie jego blada cera zrobiła się jeszcze bielsza i jedyne co
zdąrzył zrobić, to zasłonić twarz ręką, któą chwyciłam w pysk. Miotałam
nim na wszystkie strony, nie zważając na to, że drugą ręką mnie okłada. W
końcu rzuciłam nim o potężne drzewo, w którym powstała pokaźna dziura.
Nim zdąrzył się podnieść, skoczyłam na niego, przygważdżając do ziemi.
Próbowała uwolnić dłonie, ale moje potężne łapy uniemożliwiły mu to.
Szczególnie, że jedną z nich miał poważnie ranną. Gdyby był
śmiertelnikiem, wykrwawił by się w przeciągu minuty.
-I co.. łajzo?- warknęłam.- Gdzie jest Abizou!
-Możesz ze mnie zleźć!?- ryknął
-Najpierw powiedz mi, gdzie jest moja Abizou!
Teraz radzę Ci nie kozakować, bo Twoja przyjaciółeczka już Ci nie
pomoże, gdyż jest daleko. Bo wiesz... ja również jestem doświadczonym
łowcą. Nie chciałam was skrzywdzić, bo osobiście nic nie mam do
wampirów, ale jeśli sami się proszą, to spełniam jedynie ich marzenie. A
teraz gadaj! GDZIE JEST MOJA ABIZOU!- rozkazałam
-Ten twój szkodnik ma imię?- zaśmiał się, próbują pokazać swą odwagę.
-Szkoda mi was. Mimo, że raz straciliście życie, nie poraficie docenić tego co dostaliście.
-To dawaj.. zabij mnie!
-Nie.. nie jestem taką hipokrytką jak ty i ta laleczka. A teraz odwal się ode mnie- prychnęłam, wracając w stronę samochodu.
Wampir okazał się być zaskoczony moim postępowaniem. Kątem oka, widziałam jak siada i wbija wzrok w glebę.
Szczurzyca siedziała pod samochodem, ale gdy tylko mnie zauważyła wybiegła mi naprzeciw.
Zamieniłam się ponownie w człowieka, biorąc ją na ręce.
-Jak się cieszę, że nic Ci nie jest skarbie. Nic Ci nie zrobił?-
zaczęłam ją starannie oglądać, jednak nic podejrzanego nie dostrzegłam
na jej ciele.
Ułożyłam ją na swoim ramieniu i spacerem ruszyłam w stronę miasta. Ostatnie spojrzenie za siebie i... wraca.
I co teraz? Gdy mnie zobaczy, pewnie znowu będzie chciał się bawić w
polowanie. Nie miałam na to ochoty, ale nie będę uciekać. Zacisnęłam
pięści i patrzyłam na niego, czekając co zrobi.
<Caspian?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz