czwartek, 9 października 2014

od Romeo

Zawsze coś mi musi pokrzyżować plany. Chciałem stąd wyjechać, jednak utknąłem na tej wyspie. Co więc robię? Piję whisky w barze, zabijam nadnaturalne stworzenia. Jak wcześniej. Wszystko było jak wcześniej... No co? Jestem demonem, mogę kłamać. Wstałem z hokera, rzucając pieniądze na ladę. Barmanka wzięła je, przeliczając i uśmiechnęła się gdy zobaczyła parę dolarów napiwku. Za co? Za miłą obsługę? Za dobrą whisky, szeroki uśmiech? Cóż, oprócz tych wszystkich rzeczy, miała dosyć głęboki dekolt i zgrabne nogi. To też się przyczyniło. Wyszedłem z baru, poprawiając skórzaną kurtkę na ramionach. Rozejrzałem się i ruszyłem w prawo. Nieswojo się czuję, jakby ktoś mnie obserwował. Zdecydowanie ktoś mnie śledzi, czułem to podczas siedzenia w barze, nawet teraz gdy przedzierałem się przez tłum. Instynkt? Owszem. Ktoś kto jest na tyle głupi by czyhać na mnie, popełnił jeden błąd. Nie docenił mnie. Mało kto by spostrzegł, jak znikam z ulicy. Szybko odnalazłem moją prześladowczynie. Jak się spodziewałem, stała tam dziewczyna. Nie człowiek, to było pewne. Już tyle lat poluje, że z łatwością odróżnia człowieka i stworzenie nadnaturalne. Ta niewątpliwie należała do martwego światka, czyli była albo demonem, albo wampirem. Nie, nie była demonem. To ciało na pewno nie było naczyniem, tak jak te, w którym on aktualnie był. Zaszedłem ją od tyłu, cicho. Sztuka czyni mistrza. Szukała mnie wzrokiem po ludziach, widocznie zirytowana.
- Czemu mnie śledzisz? - spytałem, lekko nachylając się nad jej uchem. Wystraszyłem ją? Owszem. I dało mi to straszną satysfakcję.

(Juliette?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz