Cały się spiąłem, a mój umysł się jakby zresetował. Nie byłem w stanie myśleć, sparaliżował mnie... eh. Sparaliżował mnie strach.
- Katherina - wydukałem, czując jak mnie obejmuje. Po chwili się odsunęła. Jej słowa raczej do mnie nie przemówiły. Nie potrzeba mi było bliskości, nie była bowiem dla mnie przyjemna. Owszem, były osoby którym pozwalałem to robić, ale i tak bardzo rzadko.
- Po co to zrobiłaś? - spytałem chłodno, obejmując się rękami i pocierając miejsca gdzie mnie dotknęła. Co prawda nie bolało mnie, ale zrobiłem to odruchowo. Miejsca te płonęły, gdyż sama Katherina była nieznośnie ciepła.
- Ben...
- Tak, rozumiem. Ale nie rób tego więcej.
Po kilkunastu minutach odezwała się.
- A ona mogła to robić? - spytała, z delikatnym uśmiechem. Spojrzałem na nią zdziwiony, nie wiedząc o kogo chodzi. No raczej nie o Kerry.
- Kto? - Uniosłem brwi.
- Max - odpowiedziała łagodnie. Rozluźniłem się i usiadłem na ziemi. Max... Max to zupełnie inna bajka. - Przepraszam, nie wiem dlaczego spyta... - nie dokończyła, bo jej przerwałem.
- Tak. Jej bliskość, tak jak wszystkich innych z oddziału była dla mnie czymś oczywistym. Max uwielbiała mnie przytulać a nawet spać w jednym łóżku kiedy byliśmy dziećmi. Nienawidziłem tego, ale nie miałem serca jej odtrącić. Była dla mnie jak siostra.
- Więc dlaczego boisz się dotyku?
- Co Cię to interesuje? - spytałem, przenosząc się w bezpieczne, oziębłe stosunki między nami. - A dlaczego ty nie lubisz być bita?
(Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz