Wszedłem do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Spojrzałem na jej ranę. Jest na wylot i uniknęła tętnicy, czyli powinno być wszystko dobrze. Pokazałem jej butelkę z alkoholem.
- Mogę? - spytałem miękko, a ona pokiwała głową. Podszedłem i wylałem trochę na jej ranę, a ona skrzywiła się. Na pewno ją piekło. Po chwili trochę wylałem również z tyłu - Zaczyna się goić, farciaro. - Powiedziałem z uśmiechem.
- Co z Twoimi nadgarstkami?
Zaśmiałem się.
- Martwisz się o mnie....? Goją się - skłamałem, wiedząc, że na razie nie ma mowy o gojeniu. Mogę jedynie mieć nadzieje, że nie wdało się zakażenie. Musiałem się liczyć z tym, że nawet jeśli zakażenia nie będzie, to rany szarpane goją się bardzo długo.
(Katherina? Zupełny brak weny)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz