czwartek, 13 listopada 2014

od Damona - C.D Beatrize

Nie miał pojęcia, co się stało. W jednej chwili stał w mieście, w oknach widział zaciekawionych ludzi i stres rósł, a zaraz potem... znajdował się tam, gdzie poznał Beatrize. Jak na pstryknięcie palcem przenieśli się w miejsce oddalone o dobre kilka kilometrów. Damon rozejrzał się zdumionym wzrokiem. W życiu nie przeżył czegoś takiego. Uczucie towarzyszące temu nagłemu przeniesieniu się było... niezwykłe. Jakby całe jego wnętrze zawirowało, a potem nagła lekkość. I z powrotem powrót do normalności. Kiedy pojawili się pod TAMTYM drzewem, gdzie wszystko się zaczęło... chwilowo stracił słuch. Przeciągliwy pisk dudnił mu w głowie przez trzy sekundy i zaraz wszystko wróciło do normy. Widocznie jakiś efekt uboczny. Nawet nie spostrzegł, że anielica upadła na kolana. #713 patrzył na towarzyszkę otrzepującą się z resztek kurzu. Widział, że chwieje się na nogach. Użycie tej... zdolności z pewnością kosztowało ją sporo energii...
— Co ty zrobiłaś? — spytał po chwili, a w jego głosie nadal dźwięczało spore zdziwienie.
— Przeteleportowałam nas... — odparła słabym głosem.
Nie był pewien, czy ta cała teleportacja była dobrym pomysłem. Nie chciał, by przez niego coś jej się stało. Nawet jeżeli to była zwykła chwilowa słabość to i tak z jego winy czuła się źle.
— Wszystko dobrze? — zapytał niepewnie, obserwując ją.
— Tak, w porządku... — tuż po udzieleniu odpowiedzi białowłosa przechyliła się niebezpiecznie na bok.
Szybka reakcja Damona sprawiła, że grawitacja nie wygrała tej bitwy. Przytrzymał ją.
— Nie wydaje mi się... — mruknął. Nie podobało mu się to. Ta cała magia... On po prostu wolał technologię, nowoczesność, a nie czary mary i pyłki wróżek. — Wydaje mi się, że powinnaś odpocząć. — dodał jeszcze.
— To zbędne, przejdzie mi. Norma, zawsze tak jest... — rzekła wolno z półprzymkniętymi oczami.
Wolno cofnął swoje ręce. Mimo tych wszystkich zapewnień wolał być gotowy na wszystko, dlatego nie odstępował jej nawet na krok, a przynajmniej taki był jego zamiar. Wtem jego wzrok przykuła cudowna tęcza. Warto wspomnieć, że miejsce, w którym się znajdywali położone było na delikatnym wzniesieniu. Podszedł bliżej krańca ów wzgórza.
— Cudowny widok, prawda? Rzadko zdarzało mi się widywać tak mocne kolory u wszelkich tęcz. Zawsze bawiły mnie te opowiastki, że na jej końcu znaleźć można garniec złota... — zaśmiał się cicho, kręcąc przecząco głową i nie dowierzając głupocie ludzkiej. — A ciebie? — zdziwił się, gdy przez dłuższy czas nie otrzymywał odpowiedzi. — Beatrize? — odwrócił się wolno.
Nie widział jej... dopóki nie skierował wzroku nieco niżej. Spostrzegł ją na ziemi, nieprzytomną. W ułamku sekundy znalazł się tuż przy niej, klęcząc.
— Wszystko dobrze, tak? Te twoje zapewnienia... — burknął. Wiedział, że nie można ufać takim słowom, bo każdy mówi tak tylko po to, by nie martwić drugiej osoby. Że też wcześniej na to nie wpadł.
Nie miał pojęcia, co zrobić z nieprzytomnym aniołem. Ile czasu są w tym "transie"? Czy wolno próbować je budzić? Kompletna pustka. Dlaczego musi być aniołem?! Stworzeniem, o którym on nic nie wie?! Nie mając pomysłów, delikatnie chwycił ją na swoje ramiona. Była leciutka jak piórko. Do jego "domu" nie było zbyt blisko, ale jeżeli posłuży się transgeniczną szybkością...
Po kilku minutach byli na miejscu. Mieszkał w starej chacie w głębi lasu, tuż przy wielkim jeziorze. Nad zbiornikiem wodnym unosiła się teraz tajemnicza mgła. Wszedłszy do środka, w pierwszej kolejności ułożył dziewczynę wygodnie na swoim łóżku. Dodatkowo delikatnie przykrył ją mięciutkim kocykiem. Nie wiedział, co dalej zrobić. Denerwował się. Usiadł przy drewnianym stoliku, na którym stał spory kubek. Kubek ze specjalną cieczą, tylko dla niego. Jeżeli inne stworzenie napiłoby się go... to na pewno skończyłoby się śmiercią. Popijał więc i czekał niecierpliwie na pobudkę anielicy. Zależało mu na niej i nie pozwoliłby na skrzywdzenie jej. Czuł się winny, bo to z jego powodu zapadła decyzja o teleportacji...

Beatrize? XD Musiałam. c:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz