Przyjrzała mu się, nie przerywając opowieści, dając mu wolną rękę. Pozwalając się wygadać, opowiedzieć trochę. Lubiła słuchać o innych, sama zazwyczaj milcząc. Dlaczego ludzie - bądź nieludzie - zazwyczaj wyjawiali jej więcej niż innym? Nie wiadomo. Być może to przez fakt bycia aniołem.
- Masz dobre serce. Przy takiej przeszłości trudno zachować tą cechę. - stwierdziła. Westchnęła cicho, wiedząc, że musi się zrewanżować. Co miała opowiadać? Jest tylko aniołem, historia wszystkich jest do bólu podobna. - Ja się nie urodziłam, acz zostałam stworzona. Znam jedynie "ojca" i swoje bardzo liczne rodzeństwo. Podzieleni na poszczególne chóry, żyliśmy w spokoju, kiedy bóg tworzył ziemię. Odgrywaliśmy swe role sumiennie, dopóki stwórca nie wpadł na pomysł ludzi. Wszyscy się cieszyli, dopóki bóg nie pokochał ich bardziej niż nas, a potem każąc się kłaniać. Archanioł Lucyfer się zbuntował, odmówił, za co nasz ojciec stracił go z ziemi. W jego ślad poszło razem dwieście aniołów, teraz porozrzucanych po świecie, bądź już dawno martwych. Ja zostałam w niebie, wypełniając rozkazy "z góry". Od czasu do czasu schodziłam na ziemię, jednak wolałam być w Edenie. Około dwudziestego wieku zaczęli mówić, że bóg nas zostawił bądź umarł, przez co w niebie wybuchły zamieszki. Zmęczona tymi ciągłymi wojnami zeszłam na ziemię i,... jestem tutaj. Taka moja historia w dużym skrócie.
(Damon?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz