Prawy sierpowy może się powtórzyć, ależ nie ma żadnego problemu! Ona z chęcią wyżyje się na irytującym braciszku.
— Oj, igrasz z ogniem, koleś... — mruknęła, przewracając jednocześnie oczami.
W jednej chwili poczuła okropny chłód. Zimno przeszyło ją aż po same kości. Najwyraźniej zapomniała o tym, że wypadałoby się przebrać. Łatwo mówić "przebrać", gdy ma się przy sobie swoje ubrania. Teraz była u tego śmieciarza, a przecież nie pożyczy od niego niczego. Na samą myśl... bleah! Musiała jakoś wytrzymać. Nadal padało, a do domu miała daleko. Nawet bardzo. Spojrzała na chłopaka, który wciąż się z niej nabijał.
— No już, żebyś czasami płuc ze śmiechu nie wypluł! — rzuciła rozdrażniona. Rozbawiła go znowu, jeszcze bardziej. — Naprawdę zabawne, ha ha... — prychnęła.
Postawiła kilka kroków w przód. Nie wiedziała, że uleciało z niej aż tyle wody, by powstała kałuża. W wyniku swej nieuwagi... cóż, poślizgnęła się. Zarzuciło ją wprost na komodę, która spowodowała, że nie przewróciła się. Dziękowała temu meblowi za uratowanie przed obiciem sobie czterech liter. Nawet nie musiała patrzeć na Bena, by wiedzieć, że ten aktualnie kładzie się ze śmiechu. Ścięła go morderczym wzrokiem.
— Hej, bo będę zmuszona cię dotknąć! Twoja zmora, braciszku... — już wiedziała, w jaki sposób wypracować sobie szacunek. Wystarczy kilka chwil i będzie jadł jej z ręki... Tylko czy aby wojowniczka się nie przeliczyła? Nieważne, miała nadzieję, że "groźba" zadziała.
Ben? X"D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz