Woda z jego siostry ciągle skapywała na podłogę, a pod jej nogami zrobiła się już całkiem sporych rozmiarów kałuża. Postanowił nie zwracać na to uwagę, najwyżej każe Max to zmywać, bo sam sprzątać jej bałaganu nie zamierza.
Rozbawiały go takie pogadanki o związkach, miłości czy rozstaniach. Dosyć się tego nasłuchał od brata czy też Katheriny. Trudno jest się więc dziwić jego reakcji, tak kpiącej i wrednej w stosunku do Max. Ona mogła mu połamać kości, on mógł jej trochę podokuczać, to i tak nic poważnego. Odruchowo obronnie poruszył rękami, gdy skarpetki zwinięte w kulę trafiły go w głowę, po czym spojrzał na nią. Złość za rzut znikła, gdy na jej twarzy pojawił się uśmiech, który on natychmiast odwzajemnił. Nie raz przyjmował na siebie ciosy od Max, przy których przecież uderzenie skarpetkami to nic. Nie umie zliczyć, ile razy choćby zarobił pięknego prawego sierpowego, ponieważ troszeczkę przegiął. Bywa.
- Niech zgadnę: ja też może kiedyś wpadnę na swego jedynego tak jak on, będziemy się kochać, pobierzemy się i będziemy mieli dom z równo skoszonym trawnikiem, psa i śliczne, zmutowane dzieciątka - powiedział, przedrzeźniając ją i jednocześnie się uśmiechając podle. Takie marzenia wydawały mu się niedorzeczne i głupie,
(Max?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz