Jestem żołnierzem. W moim fachu liczy się szybka reakcja. Większość by próbowała się otrząsnąć, stałaby i tak gapiła w leżącą Kath. A ja? Mimo bólu, podbiegłem do niej, zadzwoniłem na karetkę bo przecież bym jej tam nie dowiózł w takim stanie i zrobiłem wszystko, co było w mojej mocy. Przydaje się wykształcenie z medycyny wojskowej. Ale i tak się wystraszyłem. No, przecież nie powinno się tak po prostu mdleć, ludzie! To lekko nienormalne.
Siedziałem przy niej, tak jak niedawno ona siedziała koło mnie. Trzymałem jej rękę delikatnie, podniesioną lekko do góry, trzymając ją tuż przy swoich ustach. Patrzyłem na nią pilnie, w milczeniu. Nie zdradzałem żadnych emocji, lecz w mojej głowie... Było ich pełno.
Ej, Kath... nie rób mi tego... nie każ mi ponownie siedzieć przy łóżku osoby którą kocham modląc się by nic jej nie było... Tak. To drugi raz. Cholerny drugi raz. Tylko, że wtedy nie było nadziei. A teraz była. Nawet bardzo duża.
Głupi lekarz. Nawet nie raczył mi powiedzieć, co z nią będzie. Ah, lekarz oczywiście nie był zwykłym, bo raczej by się zdziwił odkrywając, że Kath jest kotołakiem..
Na szczęście Kath się obudziła. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
- Wystraszyłaś mnie, kotek - mruknąłem cicho.
(Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz