Delikatnie pocałowałam jego dłoń od wewnętrznej strony i zamknęłam oczy.
Zaczął mnie pieszczotliwie głaskać po głowie.
-Lucas..-zaczęłam spokojnie.
-Tak Lili?-podniósł się do siadu,usiadłam na jego kolana.
-Na pewno wszystko gra..?-zapytałam zmartwiona.
-Tak..nie musisz się martwić.-uśmiechnął się wymuszenie.
-Jeśli masz się nie szczerze uśmiechać to nie uśmiechaj się wcale.-westchnęłam.
-Przepraszam że się martwisz Lili..-przytulił mnie.
-Nie przepraszaj..-pocałowałam go w policzek.
Wtuliłam twarz w zagłębienie między jego szyją a ramieniem..przeszedł go dreszcz.
-Wszystko okej?-podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
-Tak,tak..tylko wiesz..jesteś nieco zimna i mały dreszczyk.-zaśmiał się.
-Umm..przepraszam.-powiedziałam odsuwając się lekko.
-Nic się nie stało..-pocałował mnie w czoło.
-Pamiętam że gdy byłam mała moje dłonie zawsze były lodowate..-zaśmiałam się.
-W ogóle to..jeśli mogę spytać..powiesz coś o swojej przeszłości..? Jeśli nie chcesz to nie musisz.
-Cóż to mówić...gdy miałam jakieś pięć lat ojciec zostawił mnie,mamę i moje rodzeństwo które już zdążyłeś poznać bez niczego..pozostawił też po sobie wiele długów. Jakoś zostały spłacone..potem mama poznała kogoś..miał na imię Olivier. Przyznam bardzo go lubiłam..miał też syna z którym też miałeś styczność..wiesz..ten mały który tak patrzył na ciebie z pod byka.-zaśmiałam się.-Było dobrze..byliśmy zgodną rodziną..potem był wypadek. Każde z nas w nim ucierpiało a rodzice zginęli..i zostaliśmy sami.
(?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz