- Częstuj się - mruknął Ben do Katheriny, wskazując na kratę na której przypięte były bronie. To był prawdziwy raj - Cóż, rozdzielamy się. Jeśli którykolwiek będzie miał kod kreskowy na karku, nie zabijaj, Petrova, ok? To nasi.
Po tych słowach wyszedł.
Na zewnątrz
Błądziliśmy po opustoszałym terenie. Ben był zapewne gdzieś na zachód i najwyraźniej dobrze mu szło, bo nie słyszałem żadnych strzałów wskazujących na użycie broni awaryjnej lub strzelaninie. On zazwyczaj zabijał cicho. Kath też gdzieś zniknęła, ale w sumie już się tak o nią nie bałem. Miała super moce i była kotołakiem, więc pewnie sobie poradzi.
Do tej pory natknąłem się jedynie na dwóch ludzi którzy najwyraźniej byli Białego, których załatwiłem w swoim stylu. Co oni tu do cholery robią?
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pół godziny później
Ben
Ben znalazł aż dwunastu ludzi, podczas gdy Alec jedenastu, co oznaczało jedno: Ben wygra zakład. Idąc przez las, natrafił na trop Katheriny, więc postanowił się za nim udać. Znieważyła go i ogólnie była nieprzyjemna, więc pora na zemstę w wielkim stylu. Szybko trafił na nią, w miejscu gdzie drzewa były bardzo stare. Grube, tak, że nie dałoby się ich objąć, postawione jakieś metr, dwa metry od siebie. Uśmiechnął się, bo to było idealne miejsce. Z zaskoczenia powalił Katherine, zasłonił jej usta dłonią a drugą przystawił gnata do czoła. I zaczął odmawiać w łacinie wers z Starego Testamentu, realizując swój plan. Dziewczyna chyba "lekko" się przeraziła. Próbowała się wyrwać, ale wszystkie jej wysiłki poszły na marne. Był zbyt silny. Skończył mówić, a raczej wręcz krzyczeć modlitwę, nachylił się nad nią, patrząc prosto w jej oczy i nacisnął na spust.
Ale kula nie wystrzeliła. Głównie dlatego, że jej tam nie było.
- Opss - powiedział z głosem niewiniątka - Znów zajęte. Spróbujemy zadzwonić później - I wtedy nie wytrzymał i zaczął się śmiać, uwalniając ją, by opaść koło na plecy z bólem brzucha od śmiechu. Podniósł się i spojrzał na nią - Gdybyś ty widziała swoją minę! Oj, daj spokój! Przecież bym Cię nie zastrzelił! - Mówił, pomiędzy napadami śmiechu, który wcale nie był kpiący czy wredny. Był po prostu wesoły, w końcu to był tylko "niewinny żarcik".
(Katherina?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz