poniedziałek, 3 listopada 2014

od Vivienne (event)

Para zaczęła obściskiwać się w jednym z ciemnych, ustronnych kątów. Vivienne odwróciła wzrok z niesmakiem.
Oto definicja miłości XXI wieku.
Ujęła zgrabnie między palce kieliszek, po czym oparła się o blat, leniwie oglądając wirujące w rytm muzyki pary; mężczyzn, rozkochujących w sobie panie za sprawą tony żelu na włosach i marnej imitacji mięśni, które pozostają raczej w dalszym zaniku mimo pozornych starań ich naprężenia, damy, które uwodzą nie urodą oraz inteligencją, bo jak tak spojrzeć to zdecydowana. Większość przedstawicielek płci pięknej tych cech po prostu nie posiadała, a odkrytym wręcz do pępka dekoltem i wyciśniętym w lśniący lateks tyłkiem.
Czasami Vivienne miała ochotę rzucić wszystko i teleportować się na księżyc, a patrząc na scenę rozgrywającą się przed jej oczami-stosunkowo często, żeby nie powiedzieć "ciągle".
Jej wzrok przykuło drobne zamieszanie przy drzwiach wejściowych; na szybie dostrzegła szybki taniec czerwonego światła przeplatanego niebieskimi błyskami. Psy.
Jakby na potwierdzone jej myśli do holu wkroczył funkcjonariusz, chyba jedyny mężczyzna na sali posiadający na wyłączność prawdziwe mięśnie. Gliniarz poprosił stojącego przy drzwiach lokaja o listę gości. Vivienne była pewna, że chodzi o nią. Oczywiście miała na tyle oleju w głowie, aby podać fałszywe imię i nazwisko, ale niewykluczone, że mieli jej rysopis; po pierwszej i ostatniej, miała nadzieję, wpadce przy robocie sąsiedzi jej ofiary mogli usłyszeć odgłosy szamotaniny albo co gorsza zobaczyć jak Lotka ucieka zraniona. Teraz ściągała na siebie uwagę siedząc samotnie przy barze. Odstawiła kieliszek z nietkniętą zawartością na blat i zsunęła się zgrabnie z krzesła. Wzrokiem powędrowała do przyglądającemu się jej z uwagą Benowi. Skinęła do niego głową, dając znak, aby podszedł. Ten zmarszczył brwi i niepewnie zbliżył się do Vivienne. Nie zdążył nic powiedzieć, jak zarzuciła mu ręce na ramiona.
- Obejmij mnie w talii, udawaj że tańczymy - szepnęła, prawie w ogóle nie poruszając wargami.

Ben?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz