Wszystkie mięśnie momentalnie się spięły, płuca gwałtownie zaczerpnęły powietrza ani myśląc go wypuszczać. Odsunął się minimalnie, jednocześnie nie chcąc zwracać na ich osoby uwagi, choć miał ochotę odskoczyć jak najdalej się da i upewnić, że już nigdy nie poczuje jej dotyku na sobie. Trudno wyjaśnić, czemu był dla niego jak tortura, sam nie wiedział, ale był pewien, że to nie jest miłe uczucie.
- Obejmij mnie w talii, udawaj że tańczymy.
- Puść mnie. Proszę - szepnął, jednak kobieta nie zastosowała się. Westchnął ciężko i objął ją niepewnie i bardzo lekko. - Postaraj się nie dotykać bezpośrednio mojej skóry - powiedział jeszcze, naśladując wszystkich w około i nawet mu się to udawało. Uwagę jednak przykuła policja, stojąca przy wejściu i rozmawiająca z organizatorem. ben był pewien, że to o niego chodzi, trudno bowiem już zliczyć o ile zbrodni jest oskarżony. Zabójstwa z szczególnym okrucieństwem, bezczeszczenie zwłok, kradzieże, przemyt, nielegalny handel, fałszywki i ucieczka z więzienia, która była jedynym bezpodstawnym zarzutem, bowiem popełnił ją Alec. Gdy byli przy wejściu z sali do reszty rezydencji, niepostrzeżenie wepchnął tam Vivienne jednocześnie samemu wchodząc. Przykuł ją do ściany, starając się opanować nadchodzącą furię. Zacisnął szczękę.
- Nigdy więcej tego nie rób - wysyczał, by szybko się od niej odsunąć, poza zasięg rąk. Nadal czuł to okropne uczucie na szyi.
(Vivienne?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz