Muzyka grała głośno, mieszając się z gwarem rozmów. Po między tłumem
można było wychwycić kelnerów częstujących ludzi alkoholem i
przekąskami. Wpatrywałam się w każdego z uwagą, patrzyłam na ludzi
którzy chcieli by być tacy jak my, co ja bym dała aby być taka jak oni.
Owszem głupotą było by zrezygnować z tak wysokiej pozycji,
nieśmiertelność, rozwinięte zmysły i te inne bajery, ale wady jak to
wady jakoś bardziej je dostrzegam.
Znajdowałam się w środku tego całego "eldorado". Czułam się tak
bezpiecznie, każdy był w maskach, mógł nadać sobie nowe imię. Posiadałam
wewnątrz głupią nadzieje, że jeżeli mam maskę nikt mnie nie
rozpozna.Rozpuszczone, lekko pofalowane włosy,czerwone jakby we krwi
wymoczone usta,te tajemnicze oczy i sukienka, sukienka była biała. Biały
oznacza niewinność. W wielu oczach Juliette właśnie taka jest, mylne
spojrzenie na jej osobę.
(klik)
Mimo to, że jest wampirem który bez pytania pozbawia kogoś krwi, porusza się z gracją. Jest wampirem pełnym sprzeczności.
Po chwili jakby cały ten hałas zamarł. Słyszałam tylko jego oddech na
mojej szyi, a później ten specyficzny głos. Zagryzłam wargi z uśmiechem.
-Witaj. Nie pomyślałabym, że obchodzisz takie święta.
-Obchodzę każde na którym można za darmo napić się alkoholu i zabawić.-zaśmiał się.
Poczułam jak jego chłodne dłonie obejmują mnie w talii, a jego podbródek opiera się o moje ramie.
(?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz